Drogi Czytelniku, oferuję Ci zbiór podróży w czasie po pomorskiej ziemi. W wojażach tych próbuję odtworzyć zmieniające się w czasie panoramy lub zgoła małe zakątki regionu, nie stroniąc od ukazywania szerszego kontekstu opisywanej historii. Czas i przestrzeń to tylko wymiary naszych peregrynacji, zaś ich celem są ludzie, którzy przed nami żyli w swoich lokalnych pomorskich ojczyznach.

Przez ich ziemie, przyrodę i pozostawioną kulturę materialną wiodą drogi naszych wędrówek tutaj oraz na blogu: "Pradzieje Pomorza
". Bon voyage!

czwartek, 18 listopada 2010

Dawne drogi zatarł czas


Powróćmy na historyczne maszewskie drogi, na których przez wieki działo się wiele. W dzisiejszej dobie internetu i telefonów komórkowych trudno sobie wyobrazić, że przez całe tysiąclecia rodzących się i ginących cywilizacji szlaki handlowe i lokalne gościńce były głównym medium komunikacyjnym  (była nim także naturalna sieć większych rzek), zarówno w obrębie jednej kultury, jak i między odległymi kulturami. To dzięki nim pomorski bursztyn docierał do rzymskich i muzułmańskich pałaców, a kultura pomorska wzbogacana była osiągnięciami cywilizacyjnymi innych rejonów.

Ciekawym zabytkiem sztuki jest pochodząca ze starożytnego Rzymu (1-2 wiek n.e.) przedstawiająca dzika bursztynowa figurynka (11 g, 35 mm, zakupiona na aukcji TimeLine w Londynie w 2011). Trzy rzymskie legiony (z różnych lat i miejsc w pierwszych dwóch wiekach naszej ery), broniące granic cesarstwa na styku z Germanami, na północ od Dunaju i na wschód od Renu, posiadały w swoim emblemacie dzika, symbolizującego odwagę i zawziętość w walce. Niewykluczone, że poniższy zabytek wykonany został z bursztynu bałtyckiego.


Najstarszym dokumentem potwierdzającym istnienie szlaku handlowego, który wiódł przez Ziemię Maszewską jest mapa greckiego geografa Ptolemeusza z około 150 roku n.e. z naniesioną nazwą Bunitium. Do niedawna interpretowane było to miejsce jako Wolin. Jednakże ostatnio wśród badaczy pojawiła się nowa hipoteza, że pod tą nazwą kryje się obecne Lubieszewo koło Gryfic, gdzie odkryto sześć tak zwanych "grobów książęcych", pochodzących z dwóch pierwszych wieków naszej ery. Najdogodniejsza topograficznie droga z Wolina, a także z Lubieszewa i każdego miejsca na wybrzeżu Bałtyku pomiędzy Wolinem i Kołobrzegiem na południe Europy, według wszelkiego prawdopodobieństwa wiodłaby przez okolice dzisiejszego Maszewa.

Inne osady handlowe na Pomorzu, znane Ptolemeuszowi w II wieku to Rugium, będący dzisiejszym Darłowem (lub Miastkiem), oraz Scurgum, identyfikowany jako Szczecinek (lub Chojnice), a także Laciburgium, późniejsze słowiańskie Wkryujście, a obecnie Ueckermünde. Za Viritium brano wcześniej dzisiejsze Pyrzyce lub też brandenburski Wriezen (słowiański Wrzecień), ale obecnie utożsamia się je z miastem Człopa. Virunum zaś, to dzisiejsze Drawsko Pomorskie. To w okolicach wymienionych wyżej miejscowości oraz wzdłuż tras między nimi znajdowane są na Pomorzu zabytki kultury rzymskiej.


Główny szlak bursztynowy z okresu Cesarstwa Rzymskiego prowadził jednak na wschód od Pomorza, w rejon Sambii, zajmowanej wówczas przez ludy nazwane przez Ptolemeusza Aestui. Trasa ta wiodła z Moraw przez nazwane przez geografa miasta: Karrodunon - morawskie miasto Rýmařov (wcześniej mylnie identyfikowane z Krakowem), Calisia (Kalisz), Setidava (Konin lub Żnin), Ascaucalis (Osielsko pod Bydgoszczą).

Przetarte w leśnych gęstwinach i omijające liczne bagna trakty były dogodne nie tylko dla kontaktów międzyplemiennych tego regionu, a później dla kupców, urzędników książęcych i kościelnych, posłów z innych państw oraz wolnych wędrowców, ale i dla  nieproszonych gości, czyli najeźdźców z sąsiednich i dalszych krajów. O obecności i jednych i drugich na maszewskich drogach pisałem w notkach Maszewo na wielkich szlakach historii, O pochodzeniu nazwy miasta Maszewa i Maszewo Anno Domini 1091. Spójrzmy na Maszewo z traktu wiodącego od strony Stargardu, według litografii opublikowanej przez dom wydawniczy Stettin E. Sanne und Co. w 1844 roku.


Rycina wykonana została przy rozwidleniu drogi na Parlino od drogi  krajowej na Stargard (wiodącej wówczas przez obecne Mieszkowo). Na pierwszym planie z lewej strony widzimy młyn wodny, a drugi z prawej strony, ukryty za krzewami, które wiodą wzdłuż strumienia. Obydwa posadowione na niewielkich ciekach wodnych, na przedmieściu Urwite.

Oto obok (na podstawie mapy Targeo) zaznaczony punkt, z którego artysta rysował obraz, perspektywa w obrębie której przedstawiona jest powyższa rycina, oraz charakterystyczne na niej obiekty: dwa młyny wodne, domek u ujścia Stepnicy do stawu (48,7 m n.p.m. - wówczas jeszcze były łąki), Kościół Mariacki, Baszta Francuska oraz budynek dawnej szkoły miejskiej, przy obecnej ul. Kamiennej (najwyższy dom szachulcowy w mieście, 65,5 m n.p.m.). Z lewej strony domku nad Stepnicą widoczny park, w którym ukryte są dawne nieruchomości Ebersteinów, a przyszły dom dziecka. Aleja topolowa wiodła wzdłuż rzeczki Stepnica. Zwraca uwagę wysokość baszty, która - mimo niższego położenia (65,0 m n.p.m.), sięgała szczytu dachu kościoła (położonego na 68,5 m n.p.m.), a więc mogła być oryginalnie prawie dwukrotnie wyższa, niż obecnie.

Inne, z czterech młynów wodnych w mieście, większe, były u ujścia strumienia Młynówka (zwanego także Leśnicą) z Jeziora Warszewskiego oraz przy jego wpływie do rzeki Stepnicy obok Góry Zamkowej.  Na początku XIX wieku miasto posiadało również trzy wiatraki: jeden 200 metrów na południe od kaplicy św. Jerzego, drugi na wzgórzu na południe od Góry Zamkowej, a trzeci przy rozstaju drogi na Jarosławki od drogi krajowej do Nowogardu.

Od czasu powstania osady obronnej w VIII wieku (zanim w następnym stuleciu powstał gród na Górze Zamkowej), aż po lata trzydzieste XIX wieku Maszewo leżało na przecięciu najważniejszych na Pomorzu szlaków handlowych. Jeden łączył świat nordycki z cywilizacjami śródziemnomorskimi  i prowadził ze Skandynawii przez Wolin i Kołobrzeg, przez Maszewo i dalej przez Czechy na południe Europy. Tak oto mógł wyglądać w dawnych czasach transport soli z Kołobrzegu przez pomorskie moreny wgłąb Polski i Niemiec (źródło: salzhemmendorf.eu). Jak wspomnieli Teresa i Ryszard Kiersnowcy w pracy "Życie codzienne na Pomorzu wczesnośredniowiecznym" (1970), "po pomorskie śledzie jeżdżono aż z Czech i Moraw".


Drugi szlak komunikował  świat Galów i Germanów przez regiony Słowian północno-zachodnich z ludami bałtyckimi. W czasach Hanzy prowadził on z Amsterdamu i Kolonii przez Hamburg, Lubekę, Szczecin i Maszewo do Gdańska, Królewca i Rygi.

Wraz z rosnącą siłą Brandenburgii, a potem Prus oraz Rosji, szlak hanzeatycki został poszerzony o trasy z południowych Niemiec zbiegające się w Berlinie w szlak wiodący przez Pyrzyce i Stargard, który schodził się w Maszewie ze szlakiem hanzeatyckim. Poniższa mapa, zaczerpnięta z portalu gier komputerowych wikia.com, jakkolwiek ze zniekształconymi konturami lądów, a także z niedokładnym rozmieszczeniem miast (np. Lubeka), dość dobrze odzwierciedla główne hanzeatyckie szlaki i miasta handlowe średniowiecznej Europy (rok 1430).


Chociaż związek hanzeatycki został rozwiązany pod koniec XVII wieku, to wraz z przeniesieniem kilkadziesiąt lat później  stolicy Rosji z Moskwy do Sankt-Petersburga, szlak pomorski przez Maszewo pozostał nadal jednym z najważniejszych w Europie. Po zaborze Polski przez Prusy i Rosję powstała równoległa droga z Berlina do Królewca przez Kostrzyn i Bydgoszcz. Sieć drogowa wokół Maszewa na początku XIX wieku przedstawiała się jak na poniższej mapie (źródło: Hammer 1843, Deutsche Fotothek, z moją adaptacją).


Chociaż na powyższym zbliżeniu fragmentu mapy nie widać położenia Goleniowa, to  chciałbym zwrócić uwagę, że nie istniała jeszcze wówczas droga Maszewo - Goleniów po obecnej trasie (wybudowana w 1864 roku). Widoczna tutaj droga do Jarosławek szła  za Budzieszowicami lasem pomiędzy Jeziorem  Lechickim a Pogrzymiem przez Burowo,  Krzywice i łączyła się z nowo wybudowaną drogą Goleniów - Nowogard. Natomiast  stara (chociaż nie najstarsza) droga  z Maszewa do Goleniowa prowadziła przez Rożnowo, Tarnowo, Tarnówko i Podańsko. Nie istniała także wówczas droga łącząca dzisiejszą ulicę Stargardzką z ulicą Nowogardzką. W jej miejscu była tam jeszcze bagnista łąka.

W Maszewie znajdowała się stacja pocztowa, na której dokonywane były zmiany zaprzęgów tak zwanych koni rozstawnych. System koni rozstawnych zapewniał szybszą i bardziej regularną obsługę tras dalekobieżnych. Na trasach, oznaczonych na powyższej mapie kolorem czerwonym, kilka razy w tygodniu kursowały  dyliżansy pocztowe, zapewniające poza obsługą pocztową także przewóz pasażerów i ich bagaży. Były to regularne kursy między Lubeką, Szczecinem i Gdańskiem; między Lipskiem, Berlinem, Gdańskiem i Królewcem i dalej do Sankt-Petersburga; między Berlinem i Kołobrzegiem.

Na przykład dyliżans z Berlina do Kołobrzegu przybywał do Maszewa w poniedziałki i piątki o godzinie 16.15, a z Kołobrzegu do Berlina w te same dni o godzinie 03.15 rano; w każdym przypadku z półgodzinnym postojem. Oto dyliżans pocztowy z tamtej epoki (źródło: Tharandter Wald, Wikipedia), a także fragment spisu europejskich miast w sieci dyliżansów pocztowych (źródło: Post-Handbuch für Berlin, 1837).


















Jeszcze na początku XIX wieku, co także widać na maszewskiej rycinie, wszystkie drogi poza obrębem wielkich miast (i oprócz resztek dróg bitych pozostałych po Cesarstwie Rzymskim, głównie w Europie śródziemnomorskiej), w tym te najważniejsze, państwowe, były drogami polnymi.  Jedyna utwardzona droga na Pomorzu istniała między Szczecinem i Dąbiem (wówczas jeszcze samodzielnym miastem). Początek XIX stulecia można uznać za ważną cezurę w historii komunikacji i transportu z powodu rozpoczęcia w tym okresie budowy infrastruktury drogowej między miastami, czyli tak zwanych szos (od francuskiego chaussée), które w Niemczech zwano wtedy "sztucznymi drogami" (Kunststrasse).

Oto fragment drogi średniowiecznej wiodącej przez Magdeburg, jaką odkryli archeologowie w pobliżu odkrytych również resztek pierwotnego kościoła św. Sebastiana, zbudowanego w okresie kierowania archidiecezją przez arcybiskupa Gero (1012-1023). Biskup Gero był w imieniu cesarza Henryka II (973-1024) negocjatorem traktatu pokojowego, zawartego między cesarzem a Bolesławem Chrobrym w Budziszynie w 1018 roku. Zdjęcie należy do portalu Landesamt für Denkmalpflege und Archäologie (Krajowy Urząd Archeologii i Opieki nad Zabytkami) oraz do  Landesmuseum für Vorgeschichte (Krajowe Muzeum Prehistorii) z Halle.

Drogi krajowe różniły się od lokalnych oznakowaniem (wyposażone były w kamienie milowe; 1 mila pruska = 7.532 m) i pewniejszymi przeprawami przez rzeki i mokradła. Kamienie te można jeszcze spotkać na Mazurach, na starych szlakach łączących Prusy Wschodnie przez Pomorze, z zachodnimi krajami Niemiec. Ciekawą wzmiankę o nich z okolic Bartoszyc (m. in. z miejscowości Maszewy) zamieszcza portal poMazurach.pl. Oto jeden z nich, spod miejscowości Boryty, którego, jak widać na innych zdjęciach, ktoś już próbował "uprzątnąć". Dawne drogi zaciera więc nie tylko czas, ale i człowiek.


Pod koniec lat 20-tych XIX wieku rozpoczęto w Prusach szeroki program budowy dróg utwardzanych, w drugiej połowie tego stulecia zamienianych na brukowane. W odróżnieniu od dotychczasowych dróg polnych, czyli naturalnych, drogi pokryte ubitym tłuczniem (w nowej technice makadam), "kocimi łbami" lub kostką brukową nazywano, jak wspomniałem wyżej, "sztucznymi drogami".

Oto typowa do początków XIX wieku droga "naturalna", czyli polna, jednakże z uwagi na jej dobry stan utrzymania i oznaczenie kamieniami milowymi, będąca o randze państwowej, którymi tylko poruszały się dyliżanse pocztowe (źródło: delcampe.de).


Utwardzenie drogi ze Szczecina do Gdańska poprowadzono jednak już nie starą trasą przez Maszewo, ale przez Goleniów. Odcinek do Goleniowa gotowy był w 1830 roku, a do Koszalina w 1838 roku.  Droga między Szczecinem i Maszewem straciła tym samym swoje znaczenie.  Jej definitywne zamknięcie nastąpiło w 1846 roku wraz z oddaniem do użytku linii kolejowej Szczecin - Stargard, która  odcięła tą drogę od Dąbia. Od tego roku prowadziła ona z Maszewa donikąd, a do dzisiaj w dużej części zatarł ją czas.

Przy okazji omawiania przemijania pewnych epok dodajmy, że z połową XIX wieku kończy się w kulturze europejskiej tak zwany styl bidermeierowski, oderwany od wojen, rewolucji społecznych i dominacji władzy nad społeczeństwem, a uciekający się do przyjemności osobistych i radości życia rodzinnego, mieszczańskiego. Przedstawicielem tego stylu był m.in. Carl Spitzweg, który tak oto w idealizowanej formie oddał pochwałę poczcie - temu ważnemu medium ze światem, w malowidle "Przybycie dyliżansu pocztowego". Oto główny temat obrazu (źródło: Wikimedia).


Wracając do maszewskiego odcinka XVIII-wiecznej drogi międzynarodowej Berlin - Gdańsk - Sankt Petersburg, z chwilą zbudowania dróg do Nowogardu przez Redło, a zwłaszcza przez Dębice (rok 1877),  ten północny szlak prowadzący wzdłuż zachodniego brzegu Jeziora Warszewskiego ostatecznie przechodzi do historii.  Wcześniej, po wybudowaniu w 1864 roku nowej drogi do Stargardu przez Parlino ten sam los spotyka południowy fragment naturalnej, czyli polnej drogi w kierunku Berlina, między Maszewem, Mieszkowem i Łęczycą.

sobota, 16 października 2010

Skamieniałe drewno


Ziemia Maszewska w swej najwyższej, sięgającej 60-70 metrów w głąb, warstwie geologicznej składa się z osadów naniesionych przez kolejne, nawiedzające ją lodowce. Kilkumetrową, najniższą część tej warstwy stanowią osady z najstarszych zlodowaceń okresu plejstoceńskiego, sprzed 2-3 milionów lat, kiedy to między tamtymi kolejnymi zlodowaceniami przechadzały się po miejscowej tundrze olbrzymie mamuty. "Najświeższą" i najgrubszą warstwę (poniżej holoceńskiej gleby) pozostawiło ostatnie zlodowacenie (północnopolskie), trwające na Pomorzu, z okresami wycofywania siä lodowca (tzw. interglacjałami) przez okres od 115 do 15 tysięcy lat temu.

Mimo tak młodego wieku maszewskiej moreny dennej, można na jej powierzchni natknąć się na skamieniałe części roślin i zwierząt, które istniały przed setkami milionów lat. Jak to jest możliwe, opiszę nieco niżej. Pierwszym znalezionym w Maszewie i najstarszym zarazem okazem paleozoologicznym jest skamieniały fragment głowonoga zwanego michelinoceras, który żył przed 420 milionami lat. Pisałem o nim w notce "Podróż w głęboką przeszłość". Było to w sylurze, najlepszym w historii ziemi okresie rozwoju raf koralowych, po których pozostały wielkie złoża wapieni. Oto wyobrażenie ciepłego i płytkiego morza sylurskiego (z kolekcji Smithsonian Natural History Museum).


Dziś przedstawię pochodzący z Maszewa kawałek skamieniałego drewna o nazwie gagat. Gagat jest skamieliną drzewa iglastego z rodziny araukariowatych (araucariaceae), która pojawiła się na ziemi w późnym triasie 220 milionów lat temu, a wyginęła na półkuli północnej pod koniec okresu kredowego, przed 65 milionami lat. Okres rozkwitu w różnorodności gatunków i rozpowszechnienia na całej kuli ziemskiej drzew araukariowatych pokrywał się z występowaniem na ziemi dinozaurów, czyli z okresem jurajskim.

Do czasów współczesnych rodzina tych wiecznie zielonych drzew dotarła w stanie szczątkowym, ograniczona do 18 gatunków, rosnących naturalnie głównie w Australii, Nowej Zelandii i w Ameryce Południowej. Kilka z tych gatunków zaadaptowano do życia na półkuli północnej; najpierw w ogrodach botanicznych, a w ostatnim wieku nawet w prywatnych posiadłościach. Araukaria coraz częściej jest obecna także w Polsce. Jedną z nich jest araukaria chilijska, którą jako gatunek naukowo wyodrębnił w 1873 roku Karl Koch, o którym pisałem w notce "Maszewski kwiat".


Pokazany na fotografii z lewej strony to gagat z Maszewa, a z prawej, dla porównania, gagat znaleziony w Luksemburgu. Obydwa wyglądają jak kawałki wegla kamiennego, ale w istocie gagat jest odmianą węgla brunatnego, bowiem zachowuje w sobie strukturę tkanek drzewa. W odróżnieniu od węgla gagat jest tak zwanym mineraloidem, kamieniem półszlachetnym pochodzenia organicznego, podobnie jak bursztyn czy perła. Chociaż jest lekki (osiem razy lżejszy od złota) to twardszy jest niż złoto lub srebro.

Węgiel kamienny powstawał na ziemi dużo wcześniej, w późnym karbonie, 300 milionów lat temu, z roślin dużo bardziej prymitywnych, ale równie potężnych, głównie z olbrzymich skrzypów, drzewiastych widłaków i paproci. Podmokłe obszary z martwą szatą roślinną przeobrażały się w procesie rozkładu biologicznego najpierw w torfowiska, a nastepnie, w wyniku tektonicznych ruchów skorupy ziemskiej zapadały się i były przykrywane osadami skalnymi. Olbrzymie ciśnienie, wysoka temperatura i czas liczony w milionach lat zamieniał te ukryte pod ziemia złoża w węgiel brunatny, a następnie w coraz twardszy węgiel kamienny. Srodowisko naturalne, w którym powstawał w późnym triasie lub w jurze maszewski gagat mogło wyglądać jak na poniższej reprodukcji (źródło: texas-geology.com):

Przedstawione na niej drzewa araukariowate, w optymalnych dla siebie warunkach przyrodniczych (łagodny, wilgotny klimat, ziemia pokryta osadami powulkanicznymi) osiągały wysokość 50 metrów i były bardzo długowieczne. Jeszcze współcześnie istnieją dwa gatunki (chociaż już nie tak potężne), wśród których znane są żywe okazy o wieku przekraczającym 1000 lat. W owym czasie całe Pomorze stanowiło dno płytkiego morza, a zatem to nie na ziemi maszewskiej rosła araukaria, z której pochodzi nasz gagat. Obrzeżem tego morza były tereny leżące na północny wschód od linii Toruń, Darłowo, Bornholm, pokryte wówczas olbrzymią puszczą drzew iglastych.

To właśnie puszcze rosnące w rejonie, który dzisiaj jest dnem południowego Bałtyku stały się źródłem wielkich zasobów bursztynu, jaki powstawał głównie w epoce geologicznej, zwanej eocenem, około 55-35 milionów lat temu. Bursztyn stał się w starożytności najbardziej cenionym kamieniem ozdobnym (nie znano wtedy jeszcze w Europie kamieni szlachetnych). Biorąc pod uwagę kierunek posuwania się ostatniego lodowca na tereny Pomorza można przypuszczać, że maszewski gagat został przyniesiony z okolic dzisiejszego Bornholmu. Na wyspie tej odkryto najstarszy bałtycki bursztyn, pochodzący sprzed 170 milionów lat. Gagat występuje często w złożach bursztynu. Jako że araukariowate są jedną z najstarszych, a może najstarszą rodziną drzew iglastych, z której powstawał bursztyn, jest całkiem możliwe, że podobny wiek może mieć także maszewski gagat. Jeden z internautów na flickr.com publikuje zdjęcie bornholmskiego bursztynu, pochodzącego być może z okresu jurajskiego.


Z tych samych okolic pochodził zapewne michelinoceras, bowiem przed 420 milionami lat obecne tereny południowego Bałtyku były wypełnionym przez morze zapadliskiem, powstałym w wyniku zderzenia się trzech płyt kontynentalnych: Bałtyki, Awalonii i Laurencji. Pisałem o tym w artykule "Ziemia Maszewska na morzach południowych". Na Pomorzu wyniesione zostało wówczas pasmo górskie, pierwsze w paleohistorii terenów Polski. Procesy tektoniczne i erozja w dewonie i w późniejszych epokach geologicznych zamieniły górzyste tereny Pomorza w część olbrzymiego środkowo-europejskiego zbiornika morskiego, który trwał bez przerwy aż do końca okresu kredowego przed 65 milionami lat. I tak oto te dwie skamieliny, pochodzące z terenów będących dzisiaj dnem południowego Bałtyku, których okresy życia dzieli 250 milionów lat, spotkały się 12 tysięcy lat temu na maszewskim polu.

Gagat był jednym z pierwszych kamieni ozdobnych, jakie odkrył człowiek. Już w starszej epoce kamiennej (paleolicie) wyrabiano z niego ozdoby, jak te uwidocznione na zdjęciu (© Universität Tübingen / Verlag Archaeologica Venatoria) zawieszki z postacią kobiety, jakie znaleziono w jaskini Petersfels w południowych Niemczech, a pochodzące z okresu kultury magdaleńskiej, wykonane 13.000 lat p.n.e. Warto tutaj dodać, że uderzająco podobne są kamienne figury kobiet, pochodzące z tego samego okresu, a odkryte w Wilczycach koło Sandomierza.


Nikander, grecki poeta i lekarz, żyjący w II wieku p.n.e. sławił dym z gagatu jako remedium przeciwko zarazie. Grecy, a później Rzymianie, sprowadzali gagat z okolic miasta Gagai w Turcji, stąd jego nazwa. Rzymski historyk i pisarz Pliniusz Starszy uznawał, że gagat posiada wiele właściwości leczniczych (na przykład przeciwko histerii i padaczce, na ból zęba - jeżeli proszek z gagatu zmiesza się z winem).

W średniowieczu gagat, nazywany czarnym bursztynem, używano najczęściej do celów religijnych: do wyrobu różańców i postaci świętych. Różaniec powstał we wczesnym średniowieczu jako sznur modlitewny, rodzaj "licznika", który pomagał chrześcijanom odmawiać 150 psalmów (miał wówczas tyle korali) ze Starego Testamentu (tak zwany Psałterz Dawidowy). W trakcie średniowiecza modły odprawiane z różańcem nawiązywały już do kultu Jezusa (Pater Noster) i do Marii (Ave Maria), a od 1573 roku Kościół wprowadził obowiązuący do dziś standard różańca. Oto wycinający korale wyrobnik różańców z XV-wiecznego niemieckiego drzeworytu.


Najczęściej rzeźbiona była w gagacie postać św. Jakuba z Santiago de Compostella, którego grób był w tamtych czasach najczęstszym po Rzymie celem pielgrzymek w Europie. Dym z gagatu stosowano również w egzorcyzmach, do wypędzania z domu złych duchów. Także Indianie przedkolumbijscy, muzułmanie i buddyści od wieków używali gagatu do celów ozdobnych i religijnych. Oto wyrzeźbiony przez dzisiejszych Indian z plemienia Zuni gagatowy niedźwiedź (z dodatkami turkusu i perły).


Gagat miał swój renesans w XIX wieku, kiedy "wylansowała" go ponownie angielska królowa Wiktoria, zakładając naszyjnik z korali gagatowych na pogrzebie swojego męża, księcia Alberta i wprowadziła gagat do dworskiego protokołu pogrzebowego. Czarna biżuteria stała się modna w całej Europie. Pozostała na nią moda do dzisiaj, której trend wyznacza tak zwana biżuteria gotycka.


czwartek, 26 sierpnia 2010

"Maszewski" kwiat


Niech miłośnicy historii wybaczą mi dzisiejszy post, w którym historia będzie tylko tłem dla rozważań o kwiecie, którego jedna z nazw wiąże się z Maszewem. Związek ten nie jest jednak bezpośredni, a ktoś może nawet powiedzieć, że naciągany. Chodzi o skrzydłokwiat, spokrewniony wśród roślin jednoliściennych (jeden liść w embrionie) między innymi z orchideą, a w polskiej naturze ze storczykiem. Rodzina storczykowatych (Orchidaceae) jest największą w świecie roślin, bowiem liczy ponad 25 tysięcy gatunków.

W pokrewnej rodzinie obrazkowatych (Araceae), do której należy skrzydłokwiat, a jego kuzynami (czyli innymi rodzajami) są między innymi anturium, filodendron i difenbachia, jest około trzech i pół tysiąca gatunków kwiatów. Oto rysunek z cechami anatomicznymi obrazkowatych (źródło. Wikipedia).


O skrzydłokwiecie, którego nazwa naukowa brzmi spathiphyllum (z greckiego spathe - pochwa i phyllon - liść), Francuzi mówią że jest to "fleur de lune" - kwiat księżycowy (romantycy z nich ...), Anglicy nazywają go "peace lily" - lilią pokoju (podobno dobrzy z nich negocjatorzy ...), a Niemcy "Blattfahne" - liściastą chorągiewką (lubili kiedyś defilady ...), Włosi "pianta cucchiaio" - roślinną łyżką (ach, mangiare, znowu o jedzeniu ...); Czesi zaś łopatkowiec ("lopatkovec").

A my? Skrzydło - czy Nike lub orła? Kochamy patetyzm. Mnie kojarzy się ten kwiat z podniesionymi, falującymi dłońmi tancerek, jak w "Jeziorze łabędzim". Rodzaj ten "przywędrował" do Europy z tropikalnych rejonów Ameryki Południowej i Srodkowej pod koniec XVIII wieku. A oto jeden z jego współczesnych przedstawicieli:

Powyższy okaz reprezentuje jeden ze zmodyfikowanych gatunków skrzydłokwiatu (źródło: japońska Wikipedia). Biolodzy wyodrębnili dotychczas 50 jego gatunkow, z których 47 pochodzi z Ameryki Łacińskiej, a trzy z Filipin i Indonezji. Pierwszy naukowy opis tego kwiatu dał w 1802 roku szwedzki botanista Jonas Carlsson Dryander (1748-1810), były uczeń Linneusza na Uniwersytecie Uppsala, a ówcześnie kierujący biblioteką brytyjskiej akademii nauk (Royal Society).

Skrzydłokwiat jako rodzaj wśród rodziny obrazkowatych wyodrębnił w 1832 roku austriacki biolog Heinrich Wilhelm Schott (1794-1865) i nadał jemu nazwę spathiphyllum. Poniżej kolejny gatunek z rodzaju skrzydłokwiatów, zwany skrzydłokwiatem kwiecistym (Spathiphyllum floribundum).


Kolejny krok w rozpoznaniu skrzydłokwiatu poczynił niemiecki botanista Karl Heinrich Emil Koch (1809-1879). Studiował on medycynę, potem botanikę. Za wstawiennictwem Aleksandra von Humboldta, a także urodzonej i żyjącej w Sankt Petersburgu księżnej Saksonii Marii Pawłownej (1786-1859), wielkiej protektorki sztuki i nauki, Karl Koch został zaproszony w 1836 roku przez cara Mikolaja I (1796-1855), aby odbyć podróż na Kaukaz w celu badań nad lokalną roślinnością. Jednakże choroba, jakiej się nabawił w stolicy Rosji uniemożliwiła mu realizację podróży. Doszła ona dopiero do skutku w 1843 roku, sfinansowana przez państwo pruskie.

W kolejnym roku prowadził badania roślinności Krymu. W książce "The Crimea and Odessa: Journal of a tour with an account of the climate and vegetation", opublikowanej w Londynie w 1855 roku wspomniał o żywej jeszcze w owym czasie w Bakczysaraju legendzie o Marii Potockiej, uprowadzonej przed wiekiem z Rzeczypospolitej przez chana krymskiego Qirima Geraja. Jakże niedaleko od "głębokiej historii" musiał być wtedy autor, widząc na Krymie takie oto tatarskie "powozy" (reprodukcja ze wspomnianej wyżej książki).


W Berlinie kierował on przez ponad 25 lat stowarzyszeniem na rzecz rozwoju ogrodnictwa. Uznany jest za prekursora ogrodnictwa w Niemczech. Jego badania naukowe skupiały się na dendrologii (drzewa i krzewy) i pomologii (drzewa i krzewy owocowe), ale zainteresowania wykraczały daleko poza botanikę, bowiem dotyczyły etnologii, antropologii, archeologii, geologii i kartografii.

Prowadząc badania roślin egzotycznych, sprowadzanych do berlińskiego ogrodu botanicznego w Schöneberg (nb. ktorego początki sięgały 1672 roku) oraz w ogrodach Sanssouci, wyróżnił on w 1849 roku siedem nowych gatunków skrzydłokwiatu, powiększając tym samym dwukrotnie ilość znanych na świecie do tej pory gatunków. Oficjalnie wyniki badań i nową klasyfikację tego kwiatu opublikował w 1852 roku w piśmie Botanische Zeitschrift. Nie przyjął on za uzasadnione zaliczenie przez H. Schotta niektórych gatunków do rodzaju skrzydłokwiatu i uznając swoj wkład w rozpoznaniu tej flory zaproponował nową nazwę dla całego rodzaju: Massowia.

H. Schott nie zgodził się z "odebraniem" temu rodzajowi nazwy spathiphyllum, a także zakwestionował niektóre z nowych gatunków wprowadzonych przez K. Kocha. Spór między tymi oraz innymi botanistami trwał przez wiele lat. Jeszcze w 1878 roku angielskie pismo The Gardener's Chronicle opublikowało artykuł zatytułowany "Spathiphyllum vs. Massowia".

W istocie, ze względu na mnogość swych cech biologicznych, skrzydłokwiat przysparza botanistom kłopotów z pełnym rozpoznaniem aż do czasów obecnych. Do dzisiaj trwają dyskusje nad klasyfikacją poszczególnych gatunków, ale są one zbyt specjalistyczne aby tutaj o nich wspominać. Na przykład gatunek zaklasyfikowany przez K. Kocha jako Massowia cannifolia, przedstawiony na poniższym rysunku (źródło: Wikipedia), jest dzisiaj znany pod nazwą Spathiphyllum cannifolium.


Jedno jest pewne, nazwa Spathiphyllum, a nie Massowia, być może przez obrazowe i naukowe brzmienie tej pierwszej, jest powszechnie przyjęta w świecie naukowym dla tego rodzaju kwiatu. Nazwa Massowia K. Koch lub czasami Massovia Benth. & Hook.f. uznawana jest przez botaników jako synonim rodzaju Spathiphyllum Schott, w którym występują między innymi niżej wymienione gatunki (synonimy) z nazwą Massowia (obok autorzy i rok wyodrębnienia):

* Massowia cannifolia (Dryand. ex Sims) 1852
* Massowia canniformis (Kunth) K. Koch 1856 ex 1816
* Massowia commutata (Schott) Ender 1857
* Massowia friedrichsthalli (Schott) K. Koch 1856
* Massowia gardneri K. Koch 1852
* Massowia heliconiifolia (Schott) K. Koch 1856 ex 1853
* Massowia lanceifolia (Jacq.) K. Koch 1856 ex 1791
* Massowia lanceolata K. Koch 1856
* Massowia lechleriana (Schott) K. Koch ex Ender 1864 ex 1860
* Massowia marginata K. Koch 1864.

W innym podziale klasy- fikacyjnym (Mayo, S. J., J. Bogner, P. C. Boyce 1997 - "The Genera of Araceae", Royal Botanic Gardens, Kew) wszystkich gatunków skrzydło- kwiatu na pięć sekcji, jedną z nich jest sekcja  "Massowia (Koch) Engl." – rośliny naziemne, listki okwiatu zrośnięte. Należą do niej nas- tępujące gatunki: Spathiphyllum cannifolium (Dryand. ex Sims) Schott, Spathiphyllum commutatum Schott, Spathiphyllum laeve Engl.

We Francji, Japonii i w kilku innych krajach jeden z gatunków skrzydłokwiatu, znany w Polsce jako skrzydłokwiat Wallisa (łac. Spathiphyllum wallisii), jest sprzedawany pod nazwą handlową "Spathiphyllum chopin", za naszym Frydrykiem; być może z powodu podobieństwa nastrojów z jakimi kojarzyć się może muzyka Chopina i skrzydłokwiat. Oto jego zdjęcie, za niemiecką Wikipedią.

Sam skrzydłowiat, nie tylko ze względu na swoje piękno ale i na właściwości, zasługuje tutaj na conajmniej krótką wzmiankę. amerykańska Narodowa Agencja Areonautyki i Przestrzeni Kosmicznej NASA przeprowadziła opublikowane w 1984 roku badania ("Interior Landscape Plants for Indoor Air Pollution Abatement") nad stworzeniem najzdrowszych warunków biosferycznych do długotrwałego przebywania człowieka w zamkniętym pomieszczeniu. Przebadano wpływ obecności wielu roślin na jakość powietrza i uznano skrzydłokwiat za roślinę jedną z najbardziej przyjazną człowiekowi, która wszechstronnie oczyszcza i uzdrawia powietrze. Jeszcze jedno zdjęcie tego "kwiatu pokoju" (źródło: Mother Nature Network, mnn.com).


Nasze mieszkania i biura budowane są i wyposażone (sprzet elektroniczny, meble) w materiały wydzielające substancje, które w ciągu naszego życia w sposób powolny, ale systematyczny i długotrwały negatywnie oddziaływuja na nasze zdrowie.

Skrzydłokwiat jest rośliną, która najlepiej ze wszystkich pochłania czyli usuwa z powietrza toksyny takie jak aceton, alkohol metylowy, benzen, amoniak, trojchloroetylen, tlenek wegla, formaldehyd, a także toluen i ksylen, wydzielany przez fotokopiarki i drukarki. Jest rośliną coraz częściej zauważaną przez menadżerów odpowiedzialnych za organizację warunków pracy biurowej. Pojawiają się także firmy ogrodnicze, które oferują wynajem kwiatów do biur, jak na przykład do poniższego biura w Australii (źródło: gaddysplanthire.au).


Cokolwiek zapomniany i jakby niemodny już dziś skrzydłokwiat, w naszym coraz "wygodniejszym", ale również coraz bardziej niezdrowym otoczeniu cywilizacyjnym, generującym choroby alergiczne i rakowe, a nawet uszkadzającym DNA (osłabione przyszłe pokolenia!) zasługuje bardziej niż jakakolwiek inna roślina i bardziej niż kiedykolwiek, na uznanie jej za naszego przyjaciela i na promocję w naszych mieszkaniach i miejscach pracy. Oto moja próba promocji.


Na zakończenie powróćmy do "maszewskiej" nazwy tego kwiatu. Nie mamy pewności, dlaczego Karl Koch wyróżnił odkryte gatunki skrzydłokwiatu nazwą Massow. Można przypuszczać, że był w jakiś sposób związany albo z Maszewem, albo z kimś noszącym to nazwisko. W pierwszym przypadku przyjmujemy, że był przejazdem w Maszewie w 1836 roku, w drodze z Berlina na spotkanie z carem Mikołajem I (następne podróże w tym kierunku odbywał zapewne po części nowo zbudowaną koleją, a więc z ominięciem Maszewa). W roku 1863 był na wystawie ogrodniczej w Szczecinie. Nie wiemy jednak, czy miał jakieś bliższe związki z Pomorzem, a zwłaszcza z Maszewem.

Być może jednym z pośrednich związków Karla Kocha z Pomorzem była osoba wspomnianego wyżej Aleksandra Humboldta, który pomógł mu odbyć badania naukowe w Rosji. Aleksander Georg von Humboldt (1720-1779), ojciec światowej sławy braci - naukowców: Aleksandra - przyrodnika i geografa, oraz Wilhelma von Humboldta - językoznawcy i filozofa, urodził się i mieszkał przez większość życia lat w Zamęciu, koło Szczecinka.

Wydaje się jednak, że K. Koch obdarzył "swoje" gatunki kwiatowe nazwą Massowia ku pamięci ministra Ludwiga von Massow (1794-1859), który zarządzał królewskimi majątkami, w tym ogrodami. Jednakże, jak już wskazałem w artykule "O pochodzeniu nazwy miasta Maszewa", słowo to, tak jak ród rycersko-szlachecki von Massow, ma lokalne, pomorskie i słowiańskie pochodzenie, tak i skrzydłokwiat Massowia K. Koch łączy się w efekcie z Maszewem.


sobota, 5 czerwca 2010

Maszewo na wielkich szlakach historii


Dzisiaj proponuję przejażdżkę traktem maszewskim "po" XVIII stuleciu. Wiek ten wieńczył trwający bez mała tysiąc lat okres, w którym Maszewo (najpierw osada obronna, później gród i zamek z podgrodziem, a następnie miasto) położone było na najważniejszym na Pomorzu i jednym z głównych szlaków drogowych w Europie. Temat ten wydaje mi się równie interesujący, co chyba mało znany nie tylko nam Maszewianom, ale i zawodowym historykom, że będę do niego jeszcze parę razy wracał. Formuła blogu nie sprzyja, na szczęście, pisaniu rozwlekłych elaboratow, ale pozwala prezentować ciekawostki historyczne, które każdy może sobie dalej weryfikować, pogłębiać, rozwijać. Stare drogi wiodące przez Maszewo łączyły miasto z naprawdę wielkim światem i były świadkiem wielkich wydarzeń w skali europejskiej.

Niech na początek drogą przez Maszewo poprowadzi nas Daniel Chodowiecki (1726-1801), najsławniejszy w swoich czasach artysta-grafik polsko-niemiecki. Będąc członkiem (a później dyrektorem) Pruskiej Akademii Sztuki w Berlinie, odbył on podróż do rodzinnego Gdańska. Droga wiodła przez Maszewo, gdzie 5 czerwca 1773 roku zatrzymał się na noc. W wydanej po tej podróży książce "Die Reise von Berlin nach Danzig 1773", przetłumaczonej niedawno w Polsce, nie wspominał mile tej maszewskiej nocy. W zajeździe, w ktorym zjadł na kolacje jajecznicę, a koniowi dał dwie miarki owsa nie dane było mu się wyspać, bowiem dwóch gości hotelowych urządziło sobie tańce przy hucznej muzyce. Artyście nie pozostało nic innego, jak być cichym świadkiem tej sceny, tak oto uwiecznionej (źródło: Das Melton Prior Institut):


Wiek XVIII, aż do początku kolejnego stulecia, kiedy w wyniku rewolucji technicznej zaczęły powstawać koleje żelazne i pierwsze od czasów rzymskich drogi bite między wielkimi metropoliami europejskimi, był okresem wieńczącym europejskie znaczenie dróg prowadzących przez Maszewo. Od kiedy Berlin stał się w 1701 roku stolicą Prus, a Sankt-Petersburg w 1712 stolicą Rosji, główna droga łącząca je prowadziła przez Maszewo. Nie wiązało się to, jak w dzisiejszych czasach, ze szczególnie lepszym standartem technicznym tej drogi, bo prawie wszystkie inne pozamiejskie w całej Europie były jeszcze wtedy drogami polnymi, ale z tradycji tego szlaku, który od czasów powstania Ligi Hanzeatyckiej w 1356 roku był głównym traktem lądowym łączacym miasta portowe od Amsterdamu na zachodzie do Rygi na północnym wschodzie, obsługującym przede wszystkim ruch ludzi i poczty, w mniejszym stopniu towarów.

Drugim powodem wysokiej rangi tego szlaku aż do końca XVIII wieku była stabilność polityczna i ekonomiczna terenów przez które on wiódł. Od czasów sprowadzenia do Prus Zakonu Krzyżaków w 1230 roku, podboju i germanizacji przez nich tych ziem, przy włączeniu w tym samym czasie Pomorza do Cesarstwa Niemieckiego, zostały stworzone polityczne warunki do ekspansji niemieckiej wzdłuż południowego i wschodniego wybrzeża Bałtyku. Kiedy w XVIII wieku powstały dwie europejskie potegi Rosja i Prusy, Polska chyliła się ku upadkowi. Drogi wiodące przez Polskę nie były nadzorowane przez słabnące państwo, ale przez lokalnych władców, którzy nakładali tak wysokie jak chcieli opłaty za przejazd. Nie sprzyjało to handlowi i komunikacji tranzytowej przez Polskę. Układ głównych dróg na Pomorzu odzwierciedla poniższy fragment mapy (z moją adaptacją), którą wydał w 1782 roku znakomity kartograf angielski Louis Stanislas DelaRochette (1731-1802).

W Maszewie schodziły się dwa główne szlaki historyczne: jeden, post-hanzeatycki, idący od Hamburga i Lubeki, z jego południową, nadreńską odnogą, wiodącą z Kolonii przez Hannover i Magdeburg, połączone przed Szczecinem, a dalej przez Dąbie i Darż do Maszewa, gdzie łączył się on ze szlakiem saksońskim, od Lipska przez Berlin, Cedynię, Pyrzyce i Stargard. Połączone w Maszewie szlaki nadreńsko-hanzeatycki i saksoński prowadziły dalej do Petersburga, przez Gdańsk i Królewiec.

Przebieg tych dróg w samym Maszewie różnił się znacznie od obecnego. Do XIII wieku, czyli do czasu powstania miasta, te dwa idące od południa szlaki schodziły się przed Górą Zamkową. W okresie od XIV do XVIII wieku szlak saksoński wchodził do miasta Bramą Stargardzką ale nie przez ulicę Stargardzką, która (tak jak i Nowogardzka) powstała dopiero w drugiej połowie XIX wieku, ale przez nieistniejącą już drogę prowadzącą z Łęczycy przez Mieszkowo, która wchodziła do miasta przez teren obecnej stacji benzynowej.

Droga wychodząca z Maszewa przy Baszcie Francuskiej w kierunku Nowogardu także nie wiodła obecną ulicą Nowogardzką, której jeszcze nie było, ale ulicą Jedności Narodowej, przy młynie nad Jeziorem Warszewskim i dalej obecną drogą polną wzdłuż jeziora w kierunku Redła. To ten odcinek drogi, wzdłuż zachodniego brzegu jeziora opisał podróżnik szkocki William Rae Wilson w swojej książce "Travels in Russia" (Londyn 1828, Tom 1), w jego podróży do Petersburga: "O szóstej wieczorem przybyliśmy do Maszewa, przyjemnie położonego na wyniesieniu, nad rzeką Warszewą. Miasto otoczone jest starymi murami z cegły, z wieżami i bramami. Następnie kontynuowaliśmy podróż wzdłuż wyjątkowo malowniczych brzegów tej rzeki, pokrytych łanami pszenicy". Było to 5 czerwca 1825 roku. W trakcie jazdy podróżnik zapewne dowiedział się od woźnicy, że jest to Warsowersee (niemiecka nazwa jeziora), co zapisał w książce jako rzeka "Varshese". Nasze wijące się jezioro rynnowe przyjął więc za rzekę. Tak wyglada ta droga dzisiaj:


Przejazd przez Maszewo w dniu 2 stycznia 1750 roku wspomina w swoich pamiętnikach ("Eigene Lebensgeschichte", Halle 1789) teolog i geograf niemiecki Anton F. Büsching (1724-1793), który jechał wówczas z Kopenhagi do Petersburga z księciem Friedrich Roch de Lynar (1708-1781), obejmującym stanowisko ambasadora Danii w Rosji. Ciekawostką jest tutaj fakt, że inny książę de Lynar, starszy brat Fryderyka Rocha, był kilka lat wcześniej ambasadorem Polski w stolicy Rosji. Rodzina ta pochodziła z Saksonii, a jej dalsi przodkowie z Włoch.

Kontynuując polonica wspomnę jeszcze, że A. F. Büsching nadał kiedyś Białystokowi nazwę "Polskiego Wersalu", dzięki wybudowanemu tam przez Jana K. Branickiego zespołowi pałaców i parków. Jedna z jego licznych książek, "Geografia Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego", została przetłumaczona i wydana w języku polskim w Lipsku-Dreźnie w 1768 roku przez Ewarysta A. Kuropatnickiego (1734-1788), amatora geografa i heraldyka.

Nie można tutaj nie wspomnieć o przejazdach przez Maszewo ówczesnych wielkich głów państw. I tak  na początku listopada 1716 roku przejeżdżał ulicami miasta car Rosji, Piotr I Wielki (1672-1725) wraz małżonką (pochodzenia polsko-litewskiego) Martą Heleną Skowrońską (1684-1727), przyszłą (po śmierci męża) carycą Rosji Katarzyną I. Na marginesie dodam, że budzi wątpliwości teza stawiana przez niektórych historyków, jakoby nie umiała ona pisać i czytać, mimo że od piątego roku życia jako sierota została ona przysposobiona jako córka znanego na Łotwie pastora i pedagoga, założyciela szkoły dla dzieci łotewskich chłopów, tłumacza Biblii na język łotewski, Ernsta Glücka, któremu zleciła w 1704 roku, będąc już na dworze carskim w Moskwie, założenie pierwszej w tym mieście publicznej szkoły podstawowej.

Oto zbudowany na jej zamówienie pałac letni w Carskim Siole (obecnie Puszkin) pod Sankt-Petersburgiem, zwanym do dzisiaj od jej imienia Jekaterinskij dvoriets. Obecną okazałą fasadę w stylu rokoko nadała córka Katarzyny I, caryca Elżbieta (1709-1762).


Dla ścisłości należy wspomnieć, że Piotr Wielki, wtedy jeszcze incognito, pod przybranym nazwiskiem, przejeżdżał po raz pierwszy przez Maszewo 6 lipca 1697 roku, w drodze z Kołobrzegu do Berlina (przez Stargard, Pyrzyce i Kostrzyń), w ramach rozpoczętego 19 marca tego roku wyjazdem z Moskwy do Europy Zachodniej tak zwanego Wielkiego Poselstwa. W około dwustu-osobowym orszaku byli dyplomaci, arystokraci, kawalerzyści, lekarze, tłumacze, muzycy, służba itd.

W swojej drugiej, wspomnianej wyżej, już oficjalnej podróży na Zachód w 1716 roku, Piotr Wielki w drodze z Sankt-Petersburga przejeżdżał przez Maszewo i Szczecin, dalej przez Havelberg do Hamburga. Na zamku w Havelbergu car spotkał się z królem Prus Fryderykiem Wilhelmem I (1688-1740), gdzie władcy wymienili się podarkami: król ofiarował carowi Bursztynową Komnatę, a ten zrewanżował się 250 rosłymi rosyjskimi huzarami, którzy przeszli na służbę króla Prus. Oto panorama Havelbergu narysowana przez Meriana w 1652 roku (źródło: Wikipedia).


Bursztynową komnatę poczęli tworzyć w Berlinie w 1701 roku, na zlecenie pierwszego króla Prus, Duńczyk Gottfried Wolfram i  Berlińczyk francuskiego pochodzenia Gottfried Tusso (Toussaint). Ten ostatni znany m.in. z rzeźb wykonanych w katedrze w Kamieniu Pomorskim, a także w Elblągu, Królewcu, Lubece i w Bruggi. Miała ona zostać wbudowana w zamku miejskim (Berliner Stadtschloss), którego przebudowę pierwszy król pruski Fryderyk I (1657-1713) powierzył gdańskiemu architektowi Andreasowi Schlüterowi.

W 1706 roku kontynuowanie prac nad komnatą zlecono dwóm gdańskim rzemieślnikom, Gottfriedowi Turau i Ernestowi Schachtowi. Według nowego zamiaru komnatę miano wbudować w 1711 roku w pałacu Charlottenburg. Budowa nie została jednakże zakończona do czasu śmierci króla Fryderyka I w 1713 roku. Jego następca, Fryderyk Wilhelm I, zwany "Soldatenkönig" (król żołnierzy), zainteresowany był bardziej budową armii, aniżeli wystrojem pałaców. Jeszcze w 1713 roku kazał on przerwać prace nad komnatą, rzemieślników odesłał do Gdańska, a zdemontowane elementy komnaty zapakowano i złożono w piwnicach Arsenału (Zeughaus Berlin), którego przebudową kierował wspomniany wyżej Andreas Schlüter.

Niedokończona komnata leżała w skrzyniach przez trzy lata, aż król pruski znalazł okazję do gestu dyplomatycznego wobec Rosji, z którą sprzymierzył się wcześniej przeciwko Szwecji. Na spotkaniu cara Piotra I z królem Fryderykiem Wilhelmem I w Havelbergu, zaraz po przyjęciu podarku, car powierzył ambasadorowi Rosji w Prusach, hrabiemu Aleksandrowi Gołowkinowi (synowi Gawriła Gołowkina, ówczesnego ministra spraw zagranicznych Rosji)  niezwłoczną organizację transportu komnaty do Sankt Petersburga. Oto jedno z nielicznych przedwojennych zdjęć oryginalnej komnaty z Carskiego Sioła pod Petersburgiem.


Skarb złożono do 18 skrzyń, wyścielonych słomą i materiałem flanelowym, zabezpieczone drewnianymi blokadami przed przesuwaniem się. Obłożone nieprzemakalnym papierem woskowym i obszyte skórą skrzynie załadowano na osiem wozów, każdy w sześciokonnym zaprzęgu. Konwój z ochroną wojskową ruszył w drogę przez Maszewo do Królewca, dokąd dotarł po sześciu tygodniach (pod koniec grudnia 1716). Dalszy transport był jeszcze bardziej uciążliwy: z Królewca statkiem do Mamel (Kłajpeda), a stamtąd saniami w kierunku stolicy Rosji. Sniegi okazały się jednak zbyt głębokie i cały transport przybył ostatecznie do stolicy Rosji wozami (witany z honorami wojskowymi) w maju 1717 roku.

Zdemontowana przez Niemców i zaginiona w 1941 roku komnata została przez Rosjan całkowicie i pieczołowicie odtworzona i wbudowana ponownie w wyżej wspomnianym Pałacu Katarzyny w 2003 roku, w 300-letnią rocznicę założenia Petersburga. Oto jej fotograficzna "próbka".


To tyle o "maszewskim" akcencie Bursztynowej Komnaty. Głównym celem podróży cara Piotra I w 1716-1717 roku (kiedy komnata dotarła do Sankt Petersburga, car był jeszcze w zachodniej Europie) była jednak Holandia, którą poznał i bardzo polubił w czasach swojej młodości.

W połowie maja 1734 roku, najpierw w drodze morskiej z Królewca, przez Piławę (niem. Pillau, obecnie Bałtyjsk) do Darłowa, potem karocami drogą przez Koszalin, przejeżdża przez Maszewo polskie poselstwo, udające się w imieniu wybranego rok wcześniej, ale nie dopuszczonego do władzy, króla Stanisława Leszczyńskiego przez Poczdam i Hagę do Paryża. Delegacją udającą się, z beznadziejną a zatem i bezskuteczną interwencją, u króla Francji Ludwika XV o wsparcie polityczne i militarne dla uzyskania korony dla polskiego króla, kierował poseł na sejm Jerzy Ożarowski herbu Rawicz, marszałek małopolski, a jego sekretarzem był Stanisław Konarski.

Polski pedagog, geograf i historyk Piotr Czarkowski (1808-1898) w swojej książce z 1859 roku "Dzieje w Polsce, Litwie i na Rusi" pisał tak o Polsce z pierwszej połowy XVIII wieku: "Przy końcu panowania Augusta II i przez cały ciąg panowania syna jego Augusta III, Polska zupełnie straciła swoje znaczenie polityczne, stała się podobną do człowieka złożonego śmiertelną chorobą, który już stracił nadzieję życia, stracił zmysły nawet. Taki nie dba o to, co się dzieje wkoło niego i co się ma dziać po jego śmierci, już nie żyje, ale wegetuje tylko. Najpomyślniejszą porę do naprawy swego rządu zmarnowała na niczym. A co gorsza, królowie Sasi: August II i August III bawili się i biesiadowali a szlachta postępowała za ich przykładem. Za króla Sasa, jedz, pij i popuszczaj pasa. Polska nierządem stoi i dobrze jej z tym. Do Polski jak do karczmy, może każdy wpaść, narobić hałasu i to mu uchodzi."

Jaka wówczas panowała w najwyższych elitach Polski głupota i bezhołowie świadczy fakt, że wielkiemu reformatorowi polskiego szkolnictwa Stanisławowi Konarskiemu senat Polski odmówił w 1732 roku dostępu do Archiwum Koronnego w Krakowie, kiedy ten na zlecenie Józefa Załuskiego, referendarza wielkiego koronnego, jednego z nielicznych wielkich intelektualistów polskich tamtej epoki i założyciela słynnej Biblioteki Załuskich, przygotowywał zbiór obowiązujących w Polsce praw sejmowych, nigdy dotąd łącznie nie wydanych. W panującej wówczas anarchii Polacy nie umieli praw stanowić, ani szanować. W 1765 roku St. Konarski został wyróżniony przez króla Stanisława Augusta Poniatowskiego medalem Sapere auso, czyli "Temu, który odważył się być mądrym"Oto ten medal.


Pochodzący z Sandomierskiego, wykształceni przodkowie Stanisława Konarskiego herbu Gryf, z braku możliwości robienia kariery w Polsce (kiepska administracja i rozprzężona armia), często służyli w obcych wojskach i na obcych dworach: w Brandenburgii, Danii, Rosji, Anglii i Holandii.

Jak słabą ekonomicznie, a zatem i politycznie, była XVIII-wieczna Polska - największy terytorialnie kraj Europy (poza Imperium Ottomańskim), świadczy fakt że stolica Polski Warszawa liczyła w 1750 roku około 23 tysięcy mieszkańców, a Kraków 20 tysięcy, podczas gdy najbliższe europejskie stolice: Berlin 90 tysięcy, Sankt-Petersburg 150 tysięcy, Praga 59 tysięcy, a Wiedeń 175 tysięcy mieszkańców. Paryż liczył wówczas 576 tysięcy, Londyn 675 tysięcy, a Istambuł nawet 750 tysięcy. Wśród najbliższych Pomorzu miast w Gdańsku mieszkało 46 tysięcy mieszkańców, w Królewcu 60 tysięcy, a we Wrocławiu 55 tysięcy ludzi.

W 1743 roku w drodze z Zerbst koło Magdeburga do Sankt-Petersburga przejeżdża przez Maszewo 14-letnia szczecinianka, księżna Sophie Friederike Auguste zu Anhalt-Zerbst, przyszła caryca Rosji Katarzyna II (1729-1796). Oto kopia karety Katarzyny II (już jako carycy), na tle jej pomnika w mieście Marks koło Saratowa. Miasto zostało założone w czasach jej panowania przez holenderskich i niemieckich kolonistów, a na jej cześć nazwane Jekaterinensztat (Katharinenstadt), obecna nazwa od 1920 roku.


W dniu 18 lipca 1776 przejechał przez Maszewo olbrzymi orszak wielkiego księcia Rosji Pawła Petrowicza, syna carycy Katarzyny II i przyszłego cara Pawła I (1754-1801), który zmierzał do Berlina. Tam spotkał się z księżną Sophie Marie Dorothea Augusta Luisa von Württemberg (1759-1828), przybyłą z rodzinnego Szczecina, aby poznać swego przyszłego męża. Spotkanie było udane dla obu stron i już 10 sierpnia wielki orszak wracał przez Maszewo do Petersburga, gdzie księżna zmieniła wyznanie z luterańskiego na ortodoksyjne, wyszła za mąż za księcia Pawła i stała się wielką księżną Rosji Marią Fiodorowną. Jak znakomitą oprawę miała ta podróż niech świadczy poniższy obraz, przedstawiający uroczysty wjazd pary książęcej do Stargardu, w przeddzień ich przejazdu przez Maszewo (reprodukcja w Muzeum w Stargardzie).


W maju 1798 przejeżdża przez Maszewo od kilku miesiecy nowy król Prus Fryderk Wilhelm III (1770-1840) wraz z małżonką (wielce szanowaną w Niemczech postacią historyczną), księżną Luisą von Mecklenburg-Strelitz (1776-1810), którzy udawali się w podróż do Królewca (Königsberg, dziś Kaliningrad) i Kłajpedy (wówczas Memel), gdzie spotkali się z carem Rosji Aleksandrem I. Ten będzie ich rewizytował w okresie 25.10-4.11.1805 roku, przejeżdżając przez Maszewo. Historia pokaże, że para królewska zmuszona będzie ponownie przebyć tą trasę, tym razem w połowie października 1806 roku, w popłochu opuszczając Berlin i wraz z pięciorgiem dziećmi (w tym Charlotta, przyszła żona cara Rosji Mikolaja I) uciekać przed zbliżającymi się wojskami Napoleona. Król i rząd pruski na wygnaniu w Kłajpedzie powrócą przez Szczecinek i Stargard do Berlina 23 grudnia 1809 roku.

I tak, na zakończenie, przychodzi nam wspomnieć o ciemniejszych stronach wielkich wydarzeń historycznych XVIII i początku XIX wieku na Pomorzu, których świadkiem byli współcześni im mieszkańcy Maszewa, a pozostają nim dzisiaj maszewskie stare trakty i ulice. W tamtym okresie miasto i region dotknęły dwie wielkie wojny: wojna siedmioletnia, która w tej części Pomorza trwała "tylko" pięć lat (1758-1763) oraz wojny napoleońskie (1806-1813). W 1750 roku Szczecin - podupadła stolica Pomorza, liczyła zaledwie około 12 tysięcy mieszkańców. Oto ilustracja z książki autorstwa C. M. Yonge "A Pictorial History of the World's Great Nations", New York 1882, zatytułowana "Żołnierze plądrujący Pomorze".


Przetaczające się po pomorskich drogach działania wojenne powodowały nie tylko śmierć tysięcy osób ludności cywilnej, zniszczenia domostw i dóbr kultury materialnej, ale wywoływały swymi skutkami już w latach pokoju klęski głodu i epidemii, czyniące Pomorze jednym z najbardziej wyludnionych regionów Niemiec.

W tym przypadku Maszewo miało nieszczęście leżeć na najważniejszym strategicznie na Pomorzu szlaku, prowadzącym z Kołobrzegu do Berlina. W obydwu tych wojnach Kołobrzeg, z uwagi na możliwość dostawy wojska i zaopatrzenia przez jego port, stanowił główny punkt ataków wojsk nieprzyjacielskich. Maszewo było więc w tych wojnach na trasie stałych przemarszów wojsk i często toczonych bitew. Oto rycina z książki "Historischer Bildersaal" z 1766 roku, przedstawiającej oblężenie Kołobrzegu w sierpniu 1761 roku.


Wojna siedmioletnia na Pomorzu rozpoczęła się od wielkiej bitwy armii pruskiej i rosyjskiej w dniu 25.08.1758 pod Sarbinowem (Zorndorf), koło Dębna Lubuskiego. Chociaż żadna ze stron nie odniosła w niej zwycięstwa, to jednak wojska rosyjskie były na tyle wykrwawione, że po dojściu do Stargardu i okupowaniu go w okresie 25.09-16.10.1758, mimo słabego oporu równie wycieńczonej armii pruskiej, zrezygnowały z dalszego marszu w celu zdobycia Kołobrzegu i wycofały się przez Recz do Wielkopolski na przezimowanie. Oto kopia obrazu Carla Röchlinga przedstawiającego króla Fryderyka Wielkiego pod Sarbinowem (źródło: Wikipedia).


Maszewo w tym roku nie ucierpialo więc od wojny. Rosjanie ponowili atak na Kołobrzeg w 1759 roku, bezskuteczny; w 1760 roku, również bezskuteczny i dopiero trzecie oblężenie miasta w 1761 roku zakończyło się jego zniszczeniem i zdobyciem. W ciągu tych trzech lat Maszewo przechodziło wielokrotnie z rąk do rąk, kiedy to ściągane z Meklemburgii i Sląska wojska pruskie toczyły z Rosjanami potyczki i bitwy wzdłuż drogi między Stargardem i Kołobrzegiem, usiłując przerwać pierścień blokady.

I tak Maszewo zdobyte jest przez Rosjan (gen. J. Palmbach) po raz pierwszy 28.09.1759, odbite przez wojska pruskie gen. Dubislawa von Platena 24.10.1759. W lipcu 1760 przez Maszewo ponownie przechodzą wojska rosyjskie (gen. Gottlob Kurt Tottleben), a 15.09.1760 wojska pruskie gen. Paula von Wernera. W dniu 20.05.1761 pruskie wojska księcia Friedricha Eugena von Württemberga (1732-1797), nota bene ojca wyżej wspomnianej Zofii Doroty - przyszłej żony cara Pawła I,  usiłują przeprowadzić ze Szczecina do Kołobrzegu około trzysta wozów z zaopatrzeniem, ale tracą je w tym dniu w okolicach Maszewa w starciu z rosyjską huzarią i kozakami gen. Magnusa Johanna Berga (1719-1784).

Warto dodać, że pod gen. Bergiem (Łotysz, którego przedkowie przed XVI wiekiem pochodzili z Westfalii) służył wtedy początkujacy dowódca Aleksander Suworow, ranny przy zdobywaniu Goleniowa, który okaże się później najlepszym dowódcą w historii Rosji. Przybyłe z Głogowa wojska pruskie gen. Franza-Lorenza von Thaddena skutecznie przedzierają sie w dniu 23.05.1761 przez Maszewo i docierają pod Kołobrzeg.

Rosjanie pod dowództwem gen. Wilhelma von Fermora (angielskiego pochodzenia, szef sztabu armii rosyjskiej w latach 1757-1759) próbują zdobyć kontrolę nad trasą przemarszu wojsk pruskich, wypierając w dniu 18.10.1761 wojska gen. Platena spod Nowogardu aż na południe od Maszewa (zapewne w okolice miedzy Darżem i Przemoczem), te zmuszone są schronić się w Szczecinie, który w tej wojnie nie był zdobyty. Niemcy zdołają jeszcze przeprowadzić przez Maszewo w dniu 13.11.1761 idącą spod Wrocławia dywizję gen. Balthasara von Schenckendorffa oraz dywizję gen. Platena, ale mimo zgromadzenia pod Kołobrzegiem około 15 tysięcy żołnierzy, nie udaje im się przerwać blokady.


W dniu 13.12.1761 książę Friedrich E. von Württemberg decyduje się na odwrót wojsk pruskich. Trzy dni później Kołobrzeg poddaje się. Przez Maszewo przetaczają się wycieńczone z głodu i zimna wojska pruskie. Przywołajmy krótko scenerię tamtych wydarzeń: "... Mróz stał się tak przenikliwy, że w ostatnich dwóch nocach zamarzło ponad dwustu żołnierzy, nie licząc rannych, których musiano po drodze zostawiać. W ostatnich 48 godzinach z mrozu i ran wyzionęło ducha ponad 1100 ludzi." ("Geschichte des Königlich-Preussischen Ersten Infanterie-Regiments", Berlin 1855). Powyższy obraz, opublikowany na stronach Wikipedii, autorstwa niemiecko-rosyjskiego malarza scen batalistycznych Aleksandra Kotzebue (1815-1899), przedstawia zakończenie oblężenia i upadek Kołobrzegu w 1761 roku.

Miasto poddało się wojskom gen. Piotra Rumiancewa 16 grudnia 1761 roku, co upamiętnia poniższa rycina (źródło: Bibliothèque nationale de France, portal Gallica).


Punktem zwrotnym w wojnie siedmioletniej, która uznawana jest przez historyków jako pierwsza w historii wojna o wymiarze światowym, było wydarzenie z dnia 16.03.1762, mające miejsce w Stargardzie, gdzie książę Michaił N. Wołkoński (1713-1788) ze strony Rosji oraz ze strony Prus - późniejszy gubernator Szczecina, książę August Wilhelm von Braunschweig (1715-1781), podpisali rozejm, od którego rozpoczął się proces wygaszania tego wielkiego konfliktu w Europie i na innych kontynentach.

Na cześć zakończenia woj- ny i w imię pojednania z Niemcami rosyjski generał Magnus J. Berg ustanowił w 1762 roku w Stargardzie fundację (zwaną później "Bergstift") dla  miejscowych wdów po oficerach niemieckich, którzy zginęli w tej wojnie. W jego obecności została w tym mieście odśpiewana 2 maja 1762 kantata, napisana dla upamiętnienia carycy Katarzyny I (Marty Skow- rońskiej). Oto kopia stro- ny tytułowej utworu, znajdującego się w zbio- rach Książnicy Pomorskiej w Szczecinie.

Sławny potomek rodu Wołkońskich (od strony matki), wielki pisarz i humanista Lew N. Tołstoj (1828-1910) był pierwszym na świecie znanym pacyfistą, za którym podążyli m.in. Mahatma Ghandi, Martin Luther King, Albert Einstein, John Lennon. U schyłku życia Lew Tołstoj zainspirowany był bahaickim prorokiem Bahá'u'lláh, głoszącym powszechny pokój i równość wszystkich ludzi na ziemi.