Drogi Czytelniku, oferuję Ci zbiór podróży w czasie po pomorskiej ziemi. W wojażach tych próbuję odtworzyć zmieniające się w czasie panoramy lub zgoła małe zakątki regionu, nie stroniąc od ukazywania szerszego kontekstu opisywanej historii. Czas i przestrzeń to tylko wymiary naszych peregrynacji, zaś ich celem są ludzie, którzy przed nami żyli w swoich lokalnych pomorskich ojczyznach.

Przez ich ziemie, przyrodę i pozostawioną kulturę materialną wiodą drogi naszych wędrówek tutaj oraz na blogu: "Pradzieje Pomorza
". Bon voyage!

sobota, 24 grudnia 2011

Maszewo na Pomorzu dzisiaj


Dzień Wigilijny sprzyja refleksjom o potrzebie rozwijania więzi międzyludzkich, komunikowania się, wzajemnej akceptacji i tolerancji między nie tylko bliskimi, ale między ludźmi w ogóle. Przychylność wobec “nieznanego”, gotowość jego poznania i zrozumienia doskonale manifestuje w polskiej tradycji dodatkowy, pusty talerz na stole wigilijnym. 

Życzmy więc Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku wszystkim Maszewianom, znanym i nieznanym, kiedykolwiek się tutaj urodzili i gdziekolwiek teraz są na świecie. Wszyscy oni noszą część tradycji i kultury, którą wynieśli z tego samego miasta, ale w różnym czasie, w różnych epokach. Pielegnujmy wartości własnej kultury, ale i traktujmy z godnością i szacunkiem dorobek i tradycje tych, którzy tu byli przed nami.

Jeden z naszych wielkich poetów, tak wyraził się o potrzebie dbania o świadomość historyczną. "Wiedz, że to przez tradycję wyróżniony jest majestat człowieka od zwierząt polnych, a ten, co od sumienia historii się oderwał, dziczeje na wyspie oddalonej i powoli w zwierzę zamienia się". (Cyprian Norwid: "Garstka piasku", 1859). Doceniając znajomość tradycji w dorobku kulturalnym człowieka nasz wieszcz daleki był od statycznych, konser- watywnych poglądów, krytycznie odnosząc się do bezrefleksyjnego, zacofanego, "nieoświeconego konserwatyzmu". Przykładem niech będzie spopularyzowany muzyką Czesława Niemena wiersz "Bema pamięci żałobny rapsod" (1851), który poeta o katolickim wyznaniu poświęcił polskiemu patriocie - muzumałninowi u schyłku życia, Józefowi Bemowi. Autoportret poety z 1845 roku.

Tradycja dotyczy społeczności i ich miejsca życia - "odkładania się" ich tradycji i historii.  Małe Maszewo jest jednym z takich miejsc. Poniższa reprodukcja jest zmodyfikowaną, świąteczną wersją fragmentu kartki pocztowej z końca XIX wieku, z nieistniejącymi już w tym  miejscu (widok od strony ul. Stargardzkiej) domami ryglowymi, które dominowały w mieście przez całe wieki. O domach w tej konstrukcji wspominam w artykule "Szpital i kaplica św. Jerzego".


Poznawanie historii Maszewa pomaga nie tylko w budowaniu tożsamości lokalnej wśród obecnych Maszewian, ale sprzyja także głębszemu przez nas rozumieniu prawa starych Maszewian, którzy tutaj mieszkali przed 1945 rokiem, do podobnych, ciepłych uczuć do ich miasta Massow in Pommern.

Pozwalam więc sobie zadedykować serię zdjęć z dzisiejszego Maszewa przede wszystkim tym, którzy tutaj mieszkali przed nami, tu chodzili do szkoły i tutaj spędzili swoje młode lata. To jest ich mała ojczyzna, tak jak dla naszych rodziców i dziadków były strony rodzinne w innych częściach Polski. Dawnymi mieszkańcami Maszewa są między innymi pani Johanna Kühnemuth, pani Christine Griebenow i pan Georg Peinemann, którym szczególnie dziękuję za życzliwe dzielenie się informacjami z historii miasta i swoimi wspomnieniami.


                                  
Dwadzieścia cztery zdjęcia nawiązują do tak zwanego kalendarza adwentowego, bardzo popularnego w tradycji niemieckiej. Zaczyna się on 1 grudnia i trwa do Wigilii, a każdy odliczany dzień zaznaczony jest w kalendarzu w jakiś szczególny sposób.

Maszewo "dzisiaj" także zmienia się. Najważniejsze zabytki są pod aktywną opieką regionu i gminy. Inna część historycznego dziedzictwa miasta, bez względu na to czy widnieje w rejestrze Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków czy nie, ulega degradacji (jak na przykład dom z wieżą przy ul. Głowackiego 5) lub całkowitemu zniszczeniu, jak swego czasu najwyższy na Pomorzu most kolejowy.

Ostatnie zdjęcie w serii 24 migawek z Maszewa to dom przy ul. Jedności Narodowej 20, jeden z dziesięciu oficjalnych zabytków miasta. Do początku lat 1970-tych na jego fasadzie od strony ul. 22-go Lipca widniał w języku niemieckim następujący napis (w wolnym tłumaczeniu): 

Beztrosko przebijać się przez świat,
Zawsze do przodu, nigdy wstecz.
Dla wolności wszystkim ryzykować rad,
Każdemu przynosić zdrowia i szczęścia rzecz.

Przez wiele lat po wojnie nie budził on zainteresowania władz, ale w latach 1960-tych (być może po sławnym liście biskupów polskich do biskupów niemieckich z 1965 roku, który władzom bardzo się nie spodobał), ta uniwersalna sentencja, napisana w tradycjach literatury okresu romantyzmu, była kilkakrotnie zamalowywana. Bezskutecznie zresztą, bo słaba farba łuszczyła się szybko i odpadała, ponownie uwidaczniając napis. Na początku lat 1970-tych władze zdecydowały się  na jego ostateczne usunięcie, poprzez skucie tynku w tej części fasady i położenie nowego.  

Odnotowuję ten fakt z kronikarskiej powinności, bowiem napis był częścią oryginalnej elewacji tego zabytkowego budynku. Na zakończenie, zainspirowani maksymą z fasady maszewskiego domu, przytoczmy życzenia noworoczne, które Johann Wolfgang Goethe (1749-1832) sformułował w ten sposób (w wolnym przekładzie):

piątek, 25 listopada 2011

Elektrownia okręgowa w Maszewie


Butelka Kleista, o której pisałem w poprzednim artykule, znana bardziej pod nazwą butelki z Leyden, zaprzątała uwagę badaczy przez kolejne lata i dziesięciolecia, ale dopiero Michael Faraday (1791-1867) w 1831 roku, po dziesięciu latach eksperymentów, dokonał z jej użyciem przełomowego odkrycia. Sformułował on mianowicie prawo indukcji elektromagnetycznej i tym samym położył kamień węgielny pod rozwój generatorów elektrycznych, będących od ponad stu lat głównym urządzeniem produkującym energię elektryczną. Zjawisko indukcji elektromagnetycznej polega na powstawaniu prądu w zamkniętym obwodzie elektrycznym, poruszającym się w obrębie pola magnetycznego. Eksperyment Faradaya przedstawia poniższa ilustracja.


Pole magnetyczne wytwarza zwojnica (ta mniejsza) podłączona do butelki Kleista (kondensatora). Badacz wprowadzał ją do większej zwojnicy (bez ich stykania się), tworzącej z tzw. galwanometrem, czyli miernikiem natężenia (intensywności przepływu) prądu elektrycznego obwód zamknięty. W trakcie wprowadzania i wyjmowania mniejszej zwojnicy (magnesu) z tej większej, w tej ostatniej przepływał prąd elektryczny, raz w jednym kierunku, raz w drugim. Wskazywały to prostopadle skrzyżowane na stałe, namagnesowane igły galwanometru (podobne jak w kompasie).

Butelkę Kleista wykorzystali do swoich wielkich odkryć jeszcze dwaj naukowcy. W 1831 roku Joseph Henry (1797-1878), który odkrył zjawisko indukcji kilka miesięcy przed Faradayem, ale jego odkrycie opublikowano później (co to znaczy szybki przepływ informacji!), z pomocą butelki Kleista zbudował elektromagnes (ważący ponad tonę), zdolny do przesyłania impulsów elektrycznych na większe odleglości (kilka kilometrów), co dało podstawy do skonstruowania rok później przez Samuela Morse'a telegrafu (i stworzenia pierwszej globalnej sieci informacyjnej na świecie - "pradziadka" internetu).

W 1866 roku Heinrich Hertz (1857-1894) przy użyciu butelki Kleista odkrył działanie fal elektromagnetycznych, co przyczyniło się do powstania radia, a później telewizji. Rozumiejąc ewentualne rosnące zniecierpliwienie Czytelnika powyższymi wywodami, jakby z dala od tematu blogu, załączam iddyliczne zdjęcie Jeziora Warszewskiego z około 1925 roku, z widniejącą w głębi maszewską elektrownią, na potwierdzenie że zbliżamy się do sedna sprawy.


Dokończmy jednak tor odkryć naukowych wiodących od pierwszej maszyny elektrycznej z roku 1663, jaką był generator elektrostatyczny Guericke'a, poprzez butelkę Kleista z 1745 roku, prawo indukcji elektromagnetycznej Faradaya z 1831 roku, aby dojść do odkrycia w 1866 roku przemysłowego generatora elektrycznego (prądnica prądu stałego) przez Wernera Siemensa (1816-1892) - wynalazcy, nazywanego ojcem elektrotechniki, oraz przemysłowca, założyciela jednego z największych dzisiaj koncernów elektrotechnicznych. Ciekawostką jest, że nie stać go było na studia w dziedzinie fizyki, którą się interesował i wiedzę tą zdobywał w szkole wojskowej. To właśnie generatory firmy Siemens zainstalowane zostały w maszewskiej elektrowni.

Zanim w Maszewie poja- wiło się światło elek- tryczne w 1906 roku, po wynalazku Wernera Siemensa dokonał się w Europie i w USA olbrzymi postęp w dziedzinie wykorzystania i produkcji energii elektrycznej. W 1876 roku Rosjanin Pavel Jablochkoff (1847-1894) konstruuje lampę łukową, pierwszą lampę elek- tryczną, która rok później oświetliła kilka placów i wnętrza kilku domów towarowych w Paryżu. Była to pierwsza lampa  o szerokim zastosowania w Europie i w USA. W 1879 roku Thomas Edison (1847-1931) zaprojektował lampę żarową (żarówkę), która szybko okazała się tańsza i trwalsza w eksploatacji, niż lampa łukowa i do dziś żarówka jest głównym źródłem światła, chociaż inne są obecnie tańsze lub efektywniejsze, np. świetlówka (wynalazca: Daniel McFarland Moore, USA 1895), lampa sodowa (wynalazca: Arthur H. Compton, USA 1920), czy lampa LED (wynalazca: Oleg V. Losev, ZSRR 1927). Oto powyżej ilustracja oświetlonego w 1888 roku wnętrza domu towarowego "Printemps" w Paryżu.

Jak każdy nowy wynalazek, tak i zastępujące lampy gazowe elektryczne światło uliczne budziło u wielu ludzi niechęć. W 1881 roku R. L. Stevenson tak pisał: "Dzisiaj słowo elektryczność brzmi jak groźna nuta ... W Paryżu na placu przed portykiem Opery ... świeci teraz nowy rodzaj gwiazd miejskich (lampy łukowe Jablochkoffa - mój przypis), okropny, niesamowity, wstrętny ludzkiemu oku... Wystarczy raz spojrzeć na żarówkę elektryczną, aby zakochać się w świetle gazowym, który promienieje rodzinnym, zacisznym ciepłem". Pewnie jest w tym dystansie do nowinek technicznych trochę sensu, jeżeli przypomnimy sobie, że dające niezdrowe światło świetlówki, które pojawiły się w Polsce pod koniec lat 1970-tych, nigdy nie zdobyły rynku mieszkaniowego, natomiast są w powszechnym użytku w korporacyjnych biurach i w urzędach.

Warto dodać, że w oparciu o rozpoznane dopiero w XIX wieku zjawisko łuku elektrycznego w 1882 roku w Petersburgu polski inżynier Stanisław Olszewski i rosyjski inżynier Nikolaj Benardos stali się w 1882 roku w Petersburgu wynalazcami spawania metodą elektrycznego łuku węglowego, którą opatentowali w 1885 roku we Francji i w 1887 roku w USA. W stulecie opatentowania wynalazku Stowarzyszenie Inżynierów Mechaników Polskich (SIMP) wybiło poniższy medal.

 
W 1882 roku 26-letni Serb Nikola Tesla (1856-1943) buduje pierwszą na świecie prądnicę (generator) prądu przemiennego - "serce" współczesnej energetyki. W tymże roku, w oparciu o projekty techniczne i patenty Edisona powstaje w Nowym Jorku pierwsza na świecie elektrownia miejska, zasilana przez generatory prądu stałego. Ten rodzaj prądu, którego przez następne lata wielkim promotorem był Edison, został w kolejnych trzech dekadach całkowicie wyparty z energetyki i zastąpiony prądem przemiennym.

Prąd stały, ze względu na swoje właściwości, nie nadawał się do przesyłania go liniami na większe odległości. Potwierdzeniem tego była zbudowana pod Monachium także w 1882 roku pierwsza na świecie linia przesyłowa prądu stałego, gdzie 78 procent przesłanej energii zostało stracone na pokonanie odległości 57 kilometrów (podczas gdy obecnie straty te dla prądu przemiennego wynoszą średnio 6 procent). W 1885 roku powstała w Berlinie pierwsza w Niemczech elektrownia miejska wytwarzająca prąd stały i podobna w 1887 roku w Hamburgu.

Jesteśmy już blisko czasów, kiedy miasto Maszewo dołączyło do producentów energii elektrycznej, która miała zrewolucjonizować postęp techniczny w XX wieku. Oto dwa ujęcia, lewe z wiosny 1910 roku, prawe z około 1920 roku, przedstawiające elektrownię w końcowej fazie budowy i w okresie eksploatacji.


Pierwsza elektrownia miejska na świecie produkująca prąd przemienny powstała w 1889 roku w Deptford, Anglia. Rok 1891 można uznać za przełomowy w ekspansji elektryczności na świecie. Dzięki wynalezieniu generatora trójfazowego prądu przemiennego przez Michała Doliwo-Dobrowolskiego (1862-1919) zlecono mu zaprojektowanie pierwszej na świecie linii przesyłowej dla tego rodzaju prądu. 

Powstała ona w 1891 roku, doprowadza- jąc prąd do Frank- furtu nad Menem z odległości 179 km. Oto kopia plakatu reklamującego wys- tawę elektrotech- niczną (Die Interna- tionale Elektrotech- nische Ausstellung) z tego roku, gdzie za- demonstrowano po raz pierwszy  przes- łanie energii elek- trycznej na tym dystansie. Wysoka efektywność przesy- łu prądu przemien- nego otworzyła moż- liwości łączenia się elektrowni w sie- ciach energetycz- nych i dostarczanie prądu do odbiorców na wielkich obszarach, a nie tylko w promieniu kilkuset metrów, jak było to możliwe w przypadku elektrowni prądu stałego.

Pierwszy prąd elektryczny w polskiej części Pomorza, pojawił się w Szczecinie w 1889 roku, kiedy to Ernst Kuhlo, miejscowy inżynier i przedsiębiorca, zbudował przy Al. Wyzwolenia 97 (Pölitzerstrasse) elektrownię, wyposażoną w dwucylindrową maszynę parową o mocy 25 KM, piec i kocioł parowy oraz generator prądu stałego o napięciu 65 V. Elektrownia oświetliła lampami łukowymi i żarowymi pobliską filharmonię oraz dwa lokale taneczne. 

W 1890 roku powstała w Szczecinie pierwsza na obecnych terenach Polski spółka (Elektricitäts-Werke A.G.), powołana w celu zbudowania i eksploatacji elektrowni publicznej, dla oświetlenia ulic miasta, urzędów i mieszkań prywatnych. Eksploatowała ona dwie elektrownie na Starym Mieście (ulice Sołtysia 21 i Podgórna 46). Oto wnętrze elektrowni przy ul. Sołtysiej (Schulzenstrasse) z 1890 roku, zaczerpnięte z materiału "40 Jahre Stettiner Electricitäts-Werke 1890-1930", opublikowanego przez znakomity Portal Miłośników Dawnego Szczecina Sedina.pl.


Pierwsze oświetlenie elektryczne w Polsce zastosowano w prywatnej fabryce w Markach koło Wołomina już w 1883 roku; pierwsza uliczna lampa elektryczna zaświeciła się w Łodzi w 1887 roku, a w Krakowie w 1893 roku oświetlono wnętrze Teatru im. Słowackiego. Były to jednakże przedsięwzięcia prywatne na ograniczoną skalę.

W 1897 roku w Szczecinie zakończono już elektryfikację wszystkich linii tramwajowych. Były to wagony firmy Herbrand z Kolonii, motory zaś firmy AEG. Oto tramwaj tej firmy z tamtego okresu (zdjęcie: Verkehrsmuseum Frankfurt am Main).


W 1897 roku powstała kolejna po Szczecinie, druga w Polsce, elektrownia miejska w Zabrzu, a w 1898 roku w  Chorzowie, Łodzi (elektrownia zasilająca linie tramwajowe), a także w Essen. Głównym inwestorem tej ostatniej był Hugo Stinnes, ten sam który zainwestował również później w elektrownię okręgową w Maszewie. Dalsze elektrownie miejskie powstawały w Gdańsku (1899), Radomiu i Wrocławiu (1901), w Warszawie (1902), Krakowie (1905), Łodzi (1907).

W 1899 uruchomiono w Stargardzie elektrownię prywatną (firma Schuckert) na prąd stały, a w Maszewie powstała taka w 1906 roku, pod nazwą "Elektrische Überlandzentrale Massow GmbH.". Elektrownia węglowa wytwarzała prąd zmienny za pomocą dwóch generatorów o mocy 145 kW i 165 kW. Była to spółka miasta Maszewo i miejscowych, z powiatu nowogardzkiego, ziemian. Zaopatrywała ona w prąd głównie miejscowe firmy przetwórstwa rolniczego. Na początku 1909 roku władze Maszewa zdecydowały się na ekspansywny i jakościowy rozwój miejscowej energetyki, z myślą nie tylko o potrzebach miasta, ale i pobliskiego regionu, w technologii wytwarzania prądu zmiennego. 

Była to ze wszech miar dalekowzroczna decyzja, bowiem do tego czasu dominowały jeszcze w Niemczech elektrownie prądu stałego. Był to zresztą rok, w którym także miasto Kraków wprowadziło do eksploatacji pierwszy generator prądu zmiennego, chociaż jeszcze przez następne kilka lat w Krakowie dominował prąd stały, podczas gdy w Maszewie wytwarzano już wyłącznie prąd przemienny. 
 

Uroczystość podniesienia wiechy na nowym obiekcie maszewskiej elektrowni miała miejsce 25 września 1909 roku. Po zakończeniu budowy zostały tam zainstalowane  dwa generatory prądu przemiennego firmy Siemens & Halske, podobne w konstrukcji do tego z powyższej ilustracji, jednakże nieco mniejsze, o mocy znamionowej 165 i 415 kVA. Były napędzane sprzężonymi z nimi za pomocą przekładni bezpośredniej maszynami parowymi o mocy odpowiednio 200 i 500 KM. Zespół grzewczy składał się z trzech kotłów parowych skośnorurowych, każdy o powierzchni ogrzewania 8 metrów kwadratowych, zastąpionych w następnych latach jednym, wysokowydajnym kotłem o powierzchni grzewczej 300 metrów kw. Wybudowano również sieć przesyłową pokrywającą tereny powiatu Nowogard i Stargard. Zaledwie w rok od decyzji władz miasta o powołaniu spółki energetycznej, latem 1910 roku, elektrownia już nie miejska, ale regionalna w Maszewie rozpoczęła pracę.

Poniższa fotografia maszewskiej elektrowni i przyległej osiedla robotniczego pochodzi z widokówki, wysłanej z Maszewa do Berlina w 1917 roku.


Władze Pomorza zainteresowane były szybką elektryfikacją regionu, która znacząco stymulowała rozwój gospodarczy. Uchwała sejmu krajowego (Landtagu) w Szczecinie z dnia 17.03.1910 podzielono Pomorze na pięć okręgów energetycznych: Stralsund, Szczecin, Maszewo, Białogard i Słupsk. Na miejsce poprzedniej spółki maszewskiej stworzono nową, bardziej dokapitalizowaną, powołaną dnia 20.12.1910 roku pod nazwą "Provinzial-Kraftwerk Massow GmbH". Jak podaje "The Electrical Engineer", angielski periodyk z 1911 roku, kapitał obrotowy maszewskiej firmy wynosił wówczas 45.000 funtów, co odpowiadałoby wartości 3.6 mln dzisiejszych funtów angielskich. Elektrownia w Maszewie zapewniała dostawę prądu na terenie powiatów Kamień, Nowogard, Stargard (przed 1945 rokiem pod nazwą Saatzig), Drawsko oraz część powiatów Resko i Pyrzyce. Produkowała także lampy i osprzęt elektryczny.

Elektrownia w Maszewie zorganizowała na Pomorzu Zachodnim sieć akwizycyjną, poprzez którą docierała do nowych konsumentów energii elektrycznej. Jednym z takich przedstawicielstw było biuro w Drawsku, w sklepie kolonialnym Wilhelma Weymanna, przy Marktplatz 13 (Rynek 13). 

Przytoczmy tutaj, co o tym pisze portal DSI Drawskie Strony Internetowe: "W 1912 roku w niewielkim pokoiku nad sklepem Weymanna znajdował się punkt obsługi klientów firmy Prowincjonalna Elektrownia Massow, której zadaniem było zachęcanie mieszkańców Drawska do skorzystania z dostaw energii elektrycznej. Nie było to zadanie łatwe, gdyż ta nowinka techniczna była wówczas jeszcze bardzo kosztowna. Większość drawszczan wolała pozostać przy tanim oświetleniu gazowym lub korzystać z lamp naftowych. Proces elektryfikacji był przez to dość długotrwały, dlatego jeszcze 1939 roku istniały wiejskie gospodarstwa niedołączone do sieci energetycznej. Koszty przyłączenia wolno stojących domostw pokrywać musieli ich właściciele, co nie ułatwiało sprawy".

Oto pocztówka z Drawska z 1900 roku, gdzie kamienica pod tym adresem znajduje się po lewej stronie, za parą drzew. Z lewej strony parteru budynku mieścił się sklep z towarami kolonialnymi W. Weymanna, a z prawej firma zegarmistrza E. Schramma.


Ilustracja ta oraz poniżej zacytowana informacja pochodzi z ciekawego "Drawskiego Blogu Historycznego", pana Tomasza Choroby: "Z kamienicą nr 13 wiąże się również ciekawy wątek związany z elektryfikacją miasta, która rozpoczęła się ok. 1911 roku. W budynku znajdowało się biuro handlowe elektrowni w Maszewie (Provinzial-Kraftwerk Massow GmbH), którego głównym zadaniem było pozyskiwanie klientów, którzy byliby zainteresowani skorzystaniem ze zdobyczy rewolucji technicznej i podłączeniem do sieci energetycznej".

Ze swojej strony dodam, że jeszcze po wojnie niektóre zakątki ziemi maszewskiej nie były zelektryfikowane, na przykład osada Wielichówko na skraju Puszczy Goleniowskiej. Do 1957 roku, zanim nie dotarli tam instalatorzy z Zakładu Energetycznego w Maszewie (m.in. Eugeniusz Wolski), tamtejsze domy oświetlane były jeszcze lampami naftowymi.

Na początku 1911 roku maszewska elektrownia dysponowała już generatorami o mocy 1.55 megawata i własną siecią energetyczną o łącznej długości 236 km. W celu podłączenia sieci maszewskiej do sąsiadujących okręgów energetycznych w Stralsundzie i Białogardzie, w 1913 roku zbudowano stacje elektroenergetyczne w Golczewie, Dobrej i w Drawsku. 


Budynek tej ostatniej możemy zobaczyć na powyższych zdjęciach archiwalnych z końca lat 1970-tych, udostępnionych przez pana Tomasza Chorobę z Drawska. Obiekt, oryginalnie zwany Kraftwerk-Massow, stoi przy ul. Starogrodzkiej 27 (przed 1945 rokiem Wangeriner Chaussee). Była to stacja elektroenergetyczna do przetwarzania i rozdziału prądu (Umspannwerk), czyli stacja transformatorowo-rozdzielcza. Pierwsza fotografia zdjęta od strony ulicy, druga od zaplecza. Widoczne słupy energetyczne o konstrukcji kratownicowej.

Na marginesie, w Drawsku, w rodzinie pracownika Kraftwerk-Massow, urodził się w 1938 roku Jürgen Kupfer, który w Niemczech zrobił karierę naukową w elektrotechnice. Po zakończeniu wojny mieszkał w Pasewalku, gdzie jego ojciec był odpowiedzialny za lokalny węzeł energetyczny (Umspannwerk). Tam zrobił maturę, a później studia w Dreźnie. Profesor J. Kupfer był pierwszym na świecie, który w laboratorium wysokiego napięcia w Dreźnie, będąc odpowiednio izolowany od ziemi i w przygotowanym przez siebie kombinezonie ochronnym, dotknął gołą ręką napięcia 110 000 woltów. Obecnie jest emerytowanym profesorem w tej dziedzinie, mieszka w Berlinie.

W 1914 roku do elektrowni w Maszewie należało 13 linii przesyłowych w kierunkach do Nowogardu i Golczewa, do Goleniowa, do Załomia, do Kijewa, do Dobrej, do Węgorzyna i do Drawska.

W latach 1920-tych powstały takie stacje także w Stargardzie, Nowogardzie, Węgorzynie, Suchaniu, Goleniowie i Chociwlu. Oto zdjęcie stacji w Stargardzie, zaczerpnięte tak jak i kilka innych, z publikacji "Denkschrift über die Entstehung und Entwicklung der pommerschen Überlandzentralen", 1922.


Pozwoliły one na zmianę napięcia 40 kV z głównych linii przesyłowych na napięcie 15 kV w lokalnej sieci. Znaczącym wyzwaniem technicznym, jak na tamte czasy, było wykonanie linii przesyłowej ponad rzeką Dziwną, która oddzielała okręgi energetyczne Maszewo i Stralsund. Wymagało to zbudowania na obu brzegach rzeki wysokich na 50 metrów podpór o długości przęsła 300 metrów, aby zapewnić swobodny przepływ statków na rzece. W tamtym roku sieć linii przesyłowych elektrowni okręgowej w Maszewie powiększyła się już do 1072 km. 

W związku z poważnymi brakami węgla wywołanymi wybuchem wojny światowej w 1914 roku, elektrownia w Maszewie, która wtedy produkowała 3.7 mln kWh w skali rocznej, zdecydowała się nie powiększać mocy generatorów napędzanych energią cieplną, ale zdywersyfikować nośniki energii. Przedsiębiorstwo podjęło decyzję o budowie elektrowni wodnej, któraby uzupełniła moc elektrowni maszewskiej. 

W celu ustabilizowania dostawy prądu zainwestowano także w budowę stacji transformatorowych w Recławiu koło Wolina, w Strudze koło Dąbia i w Pogorzelicy koło Reska, zapewniających elektrowni w Maszewie  w okresach niedoborów własnej produkcji bezpośredni dostęp do energii produkowanej w Swinoujściu, Szczecinie i Białogardzie. 

Na początku maja 1914 roku rada powiatowa Drawska uchwaliła udział w finansowaniu projektu budowy przez elektrownie okręgową w Maszewie elektrowni wodnej, w kwocie 100 tysięcy marek. Budowę elektrowni rozpoczęto w maju 1915 roku, a ukończono w styczniu 1918.


Elektrownia wodna została zbudowana na rzece Prostyni, dopływie Drawy, w pobliżu miejscowości Borowo (Altspringe). Zdjęcie pochodzi z portalu "Pojezierze Drawskie". Wybrano miejsce po byłym tartaku wodnym, należącym do majątku w Suchowie (Zuchow). Budowa trwała od maja 1915 do stycznia 1918.  Projekt uwzględniał wielkość powierzchni zlewni, z której wody przepływały w tych okolicach Drawy, wynoszącej około 1000 km kwadratowych, średnioroczną wielkość opadów w wysokości 800 mm oraz osiągniętą różnicę poziomów wody przed i za turbinami, wynoszącą 8.6 m. Taka podaż wody odpowiadała wbudowanym dwom turbinom, każda o mocy 550 KM. 

W skład zespołu hydroenergetycznego wchodzą więc dwie bliźniacze turbiny typu Francis, o wałach poziomych, wyprodukowane przez firmę J. M. Voith, Heideheim oraz dwa generatory firmy Siemens - Schuckert. W dniu 27.01.1918 roku elektrownia w Borowie została włączona do sieci energetycznej okręgu Maszewo i stanowiła z maszewską zespół elektrowni zarządzanych przez "Provinzial-Kraftwerk Massow GmbH". W 1921 roku ogólna produkcja energii elektrycznej przez to przedsiębiorstwo wynosiła 6.8 mln kWh, łączna długość sieci przesyłowej tego regionu osiągnęła 1700 km, a ilość pracujących w okręgu Maszewo stacji transformatorowych wynosiła 610. Stacja transformatorów dla oświetlenia miasta Maszewa mieściła się w Baszcie Francuskiej.

Poniższe zdjęcie przedstawia halę elektrowni w Borowie z dwoma generatorami. Interesującym jest fakt, że w nadal czynnej elektrowni w Borowie do dzisiaj zachowane są dwa oryginalne zespoły prądotwórcze dające łączną moc 990 kW, które - odpowiednio konserwowane, pracują bezawaryjnie i są chwalone przez załogę.


Maszewski okręg energetyczny obsługiwał głównie drobny przemysł, dominujący w tej części Pomorza, a także indywidualnych użytkowników prądu (gospodarstwa domowe) w 70 miejscowościach (stan na 1914 rok). Stosunkowo niewielka moc elektrowni w Maszewie i w Borowie wystarczała do połowy lat 1920-tych. Trzeba bowiem pamiętać, że na początku XX wieku prąd elektryczny był jeszcze luksusem dla rodziny o przeciętnych dochodach. Jedna kilowatogodzina kosztowała wtedy 40-60 fenigów, czyli dwukrotnie więcej, niz średnia stawka godzinowa pracy robotnika, która wynosiła około 25 fenigów. Dzisiejsze proporcje to (w przybliżeniu) odpowiednio 60 groszy za 1 kWh i 15 złotych brutto za roboczogodzinę, czyli cena prądu względem płacy potaniała 50-krotnie. To pokazuje jak znaczny postęp technologiczny nastąpił w sprawności urządzeń energetycznych (produkcja i przesyłanie) i jak relatywnie potaniały surowce energetyczne.

Gwałtowny postęp w dziedzinie energetyki nie byłby możliwy, gdyby nie wynaleziono odpowiednio wcześnie urządzenia do pomiaru pobranej/zużytej energii elektrycznej. Bez obiektywnej wyceny kosztów prądu mniej byłoby jego potencjalnych konsumentów, a w związku z tym także mniejsze zainteresowanie przez producentow energii w inwestowanie w rozwój technologiczny.  W 1879 roku Edison zbudował pierwsze urządzenie do pomiarów zużycia prądu stałego, a w 1894 roku skonstruowano model licznika indukcyjnego, który w zasadniczej formie używany jest do dziś. Jednakże dopiero w 1912 roku rozpoczęto sprzedaż prądu według taryfy elektrycznej. Wcześniej płacono za "wynajem" żarówki według stawki miesięcznej, zależnej od mocy tej żarówki, liczonej w ekwiwalencie ilości świec woskowych, która ta żarówka zastępowała. Oto formularz deklaracji konsumenta o stanie licznika, wysłanej z Grzędzic koło Stargardu (Seefeld), jaki w formie kartki pocztowej używany był przez Provinzial-Kraftwerk Massow GmbH (źródło: philastempel.de)


Warto wspomnieć, że burmistrzem Maszewa który wspierał rozbudowę pierwszej elektrowni z 1906 roku był Wilhelm Trapp (1876-1952), kierujący miastem aż przez 37 lat, od 1907 do 1945 roku. Budowę elektrowni oraz robotniczego osiedla domków przy obecnej ul. Obodrytów, ul. Słonecznej i ul. Leśnej nadzorował inż. Josef Schulze. Zapewniony wysoki standard socjalny dla pracowników elektrowni zdobył uznanie w samym ministerstwie zdrowia w Berlinie, które odnotowało ten fakt w swojej publikacji z 1912 roku "Das Gesundheitswesen des preussisches Staates".

Dyrekcja przedsiębiorstwa mieszkała w budynku (tak zwana Villa Hennecke), w którym obecnie mieści się przedszkole publiczne. Ostatnim dyrektorem był Ludwig Nowotny. Oto jeszcze jedno z ujęć byłej elektrowni, z nowo wybudowanym "przedmieściem", jak wówczas nazywano te niedawno zagospodarowane tereny dziewicze (w okolicy obecnej ul. Słonecznej był mały lasek).

Jeszcze pod koniec XIX wieku królujacy w energetyce węgiel stał się również przedmiotem badań naukowych jako surowiec chemiczny. Jedną z metod syntezy tak zwanego poddtlenku węgla wyodrębnił w Berlinie w 1908 roku 24-letni Maszewianin, Georg Meyerheim (jego rodzina mieszkała przy Heerstrasse 43, obecnie ulica Wojska Polskiego). Odkrycie poprzedził dysertacją naukową "Über Kohlensuboxyd" na Królewskim Uniwersytecie Fryderyka-Wilhelma, obecnie Uniwersytet Humboldta, zdobywając tytuł doktorski 12.10.1907 roku. 

Oto widok na Heerstrasse z około 1903 roku (foto: Wydawnictwo A. Kamrath, Massow), po lewej stronie dom rodzinny (ojciec Bernhard Meyerheim, kupiec wełny, sukna i odzieży). Kto wie, czy ten stojący młodzieniec nie jest być może tym przyszłym odkrywcą?


A może jest to jego o dwa lata starszy brat, Fritz Meyerheim, urodzony w Maszewie 16.11.1886. Wiemy o nim, że w okresie I wojny światowej był członkiem załogi balonu obserwacyjnego nr 50 (Feldflieger-Abteilung Nr. 17 – FFA 17) w batalionie lotniczym z Grudziądza. Nie zginął na froncie, ale pechowo po powrocie do domu (mieszkał już w Berlinie-Weisensee), 12.10.1918, tuż przed zakończeniem wojny. Zachowały się dwie archiwalne fotografie załogi i obsługi balonu nr 50 z roku 1917 (źródło: Michael Wächter, 2022 - "Laborpraktikum Anorganisch-analytische Chemie").


Wracajmy do spraw elektrycznych. W 1925 roku firmy zarządzające pięcioma okręgami energetycznymi na Pomorzu, w celu podniesienia efektywności w produkcji i dystrybucji energii elektrycznej, połączyły się w jedno przedsiębiorstwo "Überlandzentrale Pommern A.G.". 

Chociaż maszewski zespół elektrowni (Maszewo i Borowo) przestał od tamtego roku mieć podmiotowość prawną, to jednak w dalszym ciągu w obrębie przedsiębiorstwa Überlandzentrale Pommern utrzymano podział Pomorza na pięć okręgów operacyjnych, jak to wskazuje poniższa mapa z "Heimatatlas für Pommern" z 1928 roku Zaznaczono na niej, że maszewska elektrownia wyłączona była wówczas z eksploatacji, jak długo i z jakich powodów - nie jest mi wiadomym.


W opublikowanej informacji, zapewne adresowanej tak do swoich klientów, jak i do potencjalnych inwestorów kapitałowych, w periodyku "Pommersche  Heimatpflege" z listopada 1930 roku, firma Ueberlandzentrale Pommern A.G. przedstawia o sobie m.in. następujące podstawowe dane (za rok 1929): siedziba spółki Szczecin-Grabowo, ul. Brzozowa 5-7; prezesem rady nadzorczej jest wojewoda pomorski; oddziały spółki w Stralsundzie, Maszewie (telefon 381), Białogardzie i Słupsku; kapitał akcyjny 74 miliony marek; obszar działania o łącznej powierzchni około 30 tysięcy kilometrów kwadratowych - prowincja Pomorze oraz powiaty Pasewalk, Recz, Wałcz i Człuchów; prąd dostarczały 3 własne elektrownie cieplne w Stralsundzie, Świnoujściu i Białogardzie (maszewska pominięta, wyłączona z eksploatacji) oraz dodatkowo Wielka Elektrownia w Szczecinie (Grosskraftwerk Stettin A.G.) i dzierżawiona elektrownia w Neubrandenburgu, a także 8 własnych elektrowni wodnych: Lisowo, Smolęcin i Trzebiatów na rzece Rega, Borowo na rzece Drawa, Rosnowo na rzece Radew, Podgaje na rzece Gwda, Strzegomino i Krzynia na rzece Słupia; ogólna moc własnych elektrowni (11): 73.900 kVA.
   

Powyższa fotografia przedstawia budynki maszewskiej elektrowni z około 1910 roku.

Sieć energetyczna przedsiębiorstwa składała się z następujących rodzajów linii przesyłowych: 1.280 km (40 kV), 10.603 km (15 kV), 1.999 km (10 kV). Stacje elektroenergetyczne: 1 dla prądu 100/40/15 kV, 23 dla prądu 40/15 kV, 1 dla prądu 40/15/10 kV, 7 dla prądu 40/10 kV, 3 dla prądu 15/10 kV, 43 stacje rozdzielcze dla prądu 15 kV i 3 stacje rozdzielcze dla prądu 10 kV. Łączna produkcja energii elektrycznej w 1929 roku wyniosła 179 milionów kWh, z czego 141 mln kWh dostarczono klientom.


Proces koncentracji kapitału, który sprzyjał postępowi technologicznemu i wykorzystaniu prawa ekonomicznego zwanego ekonomią skali, zmusił w 1934 roku to szczecińskie przedsiębiorstwo do fuzji kapitałowej  z firmą "Märkisches Elektrizitätswerk (MEW) A.G." z Berlina (która dotychczas dostarczała prąd w Brandenburgii i Meklemburgii). Pozwoliło to znacznie obniżyć cenę prądu na Pomorzu. 
 
Jeszcze w 1935 roku Überlandzentrale Pommern AG reklamowała się w regionalnym czasopiśmie "Das Bollwerk" w następujący sposób: "Bez zapałek, bez węgla! Bez spalin, sadzy i popiołu gotujecie w swojej kuchni z pomocą taniego, elektrycznego prądu grzewczego. Gotowanie, pieczenie i smażenie bez wysiłku i czysto".
 

W tej nowej strukturze maszewska elektrownia, już tylko jako oddział MEW, dotrwała do początku 1945 roku. Nie wiem jak przed wojną, ale w latach 1950-tych i 1960-tych sala elektrowni była najwyżej cenionym lokalem tanecznym, a także salą koncertową w Maszewie. W czasie wojny sala ta (a także sale sądu rejonowego) służyła dzieciom i młodzieży do nauki, jako że budynek szkoły został zamieniony na szpital wojskowy. Oto zdjęcie sali sprzed 1939 roku.


Nie wiadomo dlaczego po 1945 roku elektrownia nie wznowiła produkcji prądu; być może z powodu braków w dostawach węgla, a być może dlatego, że generatory zostały zdemontowane i wywiezione. Ziemie Zachodnie w pierwszych latach po wojnie były jeszcze "dzikim zachodem", gdzie poczucie niepewności co do statusu prawnego tych ziem, a zatem i poczucie tymczasowości było dość powszechne. 

Maszewska "elektrownia", już tylko z ostałej się wśród mieszkańców popularnej nazwy, w sieci pomorskiej energetyki była jedynie ważnym węzłem przesyłowym - stacją rozdzielczą o napięciu 40 kilowoltów. W perwszych latach powojennych administracja państwowa skupiła się na odtworzeniu częściowo zniszczonej, głównej sieci energetycznej Pomorza o napięciu 40 kV. Poniższa mapa przedstawia stan tej sieci (z pominięciem sieci i transformatorów niskiego napięcia, od 5 do 15 kV) pod koniec 1946 roku (źródło: Stanisław Srokowski - "Pomorze Zachodnie studium geograficzne, gospodarcze i społeczne", 1947).


W 1947 roku maszewski zakład podjął produkcję liczników do pomiaru prądu. Jego kierownikiem był Henryk Nocuń. Z informacji w "Przeglądzie Elektrotechnicznym" z 1948 roku, numer 24, zeszyt 7-8 wiemy, że mieszkał on w Maszewie przy ul. Żymierskiego (później al. Jedności Narodowej) i był członkiem Stowarzyszenia Elektryków Polskich.

I tak oto "dojechaliśmy" do czasów współczesnych, którym poświęcę jeszcze tylko kilka zdań. Właścicielem byłej elektrowni jest obecnie "Grupa Energetyczna Enea S.A.", oddział w Szczecinie, rejon energetyczny w Goleniowie, posterunek energetyczny w Maszewie. Posterunek ten jest serwisową częścią grupy Enea, dbającą o sprawność dostawy prądu do miasta i gminy. Prąd płynie z Morzyczyna do Maszewa (i dalej do Nowogardu) linią wysokiego napięcia 110 kV. W rozdzielni napowietrznej w Maszewie następuje redukcja napięcia w sieci lokalnej, prowadzącej do innych miejscowości gminy do 15 kV (tak jak to było przed 1945 rokiem). 

Jest jeszcze część produkcyjna grupy Enea S.A. Warszawa, należąca do jej "córki" - Energomiar, Zakład Obsługi Licznikowej Poznań, oddział w Szczecinie z siedzibą w Maszewie. Zastanawiające jest, dlaczego Energomiarowi przyniosłoby ujmę nazwać maszewski oddział jako oddział w Maszewie, a nie w Szczecinie, gdzie firma ta nie ma tam nawet biurka. Problemy z geografią dla klientów Energomiaru, aby znaleźć gdzie leży Maszewo? Stanowi Nowy Jork wcale nie przeszkadza, że jego stolicą jest peryferyjne miasto Albany, a nie sam N.Y. A być może, z uwagi na produkowane w Maszewie urządzenia o znaczeniu strategicznym (tablice zakazujące fotografowania obiektu z okresu PRL-u nadal wiszą) chodzi o zmylenie przeciwnika, jak to czyni straż graniczna?


Dzisiejsze "warsztaty licznikowe", jak się o byłej elektrowni zwykle mówi, nie przypominają burzliwych i dynamicznych czasów rozwoju tej firmy i tej części miasta.  Jest to zazwyczaj spokojny (poza okresem "imprez") zakątek miasta. Dostosowując sią do tego zacisznego klimatu sam zakład też zbytnio się nie chwali swoją produkcją, którą stanowią zegary sterujace w licznikach prądu oraz sterujące oświetleniem ulicznym.


Czytelnikom, którzy dotrwali do końca tego tasiemcowego postu dziękuje za cierpliwość.

Post scriptum (27-06-2015):

Polską historię byłej elektrowni w Maszewie budowali nasi wspaniali przodkowie, uwidocznieni na tej oto cennej fotografii.


Może Szanowni Czytelnicy rozpoznają wśród nich swoich bliskich? Zachęcam do podzielenia się jakąkolwiek informacją, wzbogacajacą naszą wiedzę o polskiej historii tej maszewskiej firmy. 

Z dotychczasowych informacji Maszewian wiemy już, że na zdjęciu tym są następujące osoby: Henryk Nocuń - kierownik, Józef Mołodecki, Tadeusz Teofilewski, Zofia Kamelowa, Jan Kosadko, Helena Buczma, Włada Lubryczyńska, Czesław Królikowski, Stefan Mościcki, panowie Bogucki, Kanclewski, Siuda, Sokoliński, Stojałowski, Wójtowicz.

wtorek, 20 września 2011

Ewald Jürgen von Kleist - największy fizyk w historii Pomorza


Zgodnie z zamiarem sygnalizowanym w poprzednim artykule chciałbym dzisiaj przedstawić początki maszewskiej energetyki, która narodziła się w 1906 roku, czyli w 160 lat po dokonaniu największego w tamtych czasach na świecie odkrycia w dziedzinie fizyki, dokonanego w Kamieniu Pomorskim w 1745 roku przez Ewalda Jürgena (Georga) von Kleista, administratora kościoła ewangelickiego na Pomorzu. Odkrycie to (chociaż kontrowersje budzi jego autorstwo, o czym niżej), bez żadnej przesady oceniane jest przez naukowców jako epokowe i przełomowe, które otworzyło drogę dla rozwoju dalszych badań nad elektrycznością i opanowania przez człowieka produkcji i zastosowania energii elektrycznej. Niech tablica pamiątkowa ku pamięci pomorskiego wynalazcy otworzy nasz temat.


Benjamin Franklin (1706-1790), nie wiedząc kto faktycznie dokonał tego odkrycia, w swych badaniach w dziedzinie elektrostatyki bezpośrednio wykorzystał wynalazek von Kleista, który nazwał "wspaniałą butelką Musschenbroek'a". Z uwagi na godny pożałowania fakt, że wysokie miejsce von Kleista w Panteonie nauki światowej nie jest niestety zbytnio zauważane ani na Pomorzu, ani w Polsce, pozwolę sobie w drodze wyjątku poświęcić ten artykuł bardziej odkrywcy z Kamienia, bez którego prąd elektryczny dotarłby nie tylko do Maszewa, ale i do każdego zakątka świata później niż to miało miejsce.

Zacznijmy od tego, że starożytni Grecy byli pierwszymi, którzy poznali zjawisko dziś określane jako tzw. elektryczność statyczna. Tales z Miletu odkrył około 600 lat p.n.e., że pocierany o wełnę bursztyn przyciąga jej włókna lub ptasie pióra. Z języka starogreckiego wywodzi się słowo "elektryczność", w którym elektron oznaczał bursztyn. Minęły jednak dalsze 23 wieki, aby został zrobiony pierwszy krok, w którym człowiek skonstruował urządzenie do wytwarzania i gromadzenia ładunków elektrycznych.

Otto von Guericke (1602-1686), saksoński naukowiec, odkrywca i polityk, znany głównie z odkrycia pompy próżniowej, w 1663 roku skonstruował także urządzenie pozwalające, w trakcie pocierania się dwóch tarcz na obracanym kole, na wytwarzanie energii elektrostatycznej, rozładowywanej przez powstające na końcach dwóch biegunów iskrzenie. Wynaleziony generator elektrostatyczny został skutecznie wykorzystany dopiero w kolejnym wieku przez  Ewalda von Kleista, jakkolwiek przed nim używał tego urządzenia do różnych prób Jean Antoine Nollet (1700-1770), o którym niżej, co przedstawia poniższa reprodukcja.

 
Ewald von Kleist odkrył tzw. kondensator elektryczny, to jest urządzenie które w odróżnieniu od generatora nie produkowało, ale gromadziło, kumulowało energię elektryczną. W trakcie swoich badań zauważył on, że energia elektryczna może być gromadzona, jeżeli generator elektrostatyczny zostanie podłączony do miedzianego prętu włożonego do trzymanej w ręku butelki z płynem (była to prawdopodobnie rtęć, woda lub alkohol). Ręka badacza i płyn w butelce działały jako przewodniki, zaś butelka jako izolator. Trzymając butelkę w jednej ręce, a drugą obracając koło generatora, jego ciało działało jako uziemienie, natomiast pręt w butelce jako biegun dodatni. Po przerwaniu pracy generatora i odłączenia od niego butelki dotknięcie drugą ręką przewodu w butelce było bolesne, wskazujące więc że zgromadziły się w niej ładunki elektryczne.

Energia "zatrzymana" przez von Kleista, jak się wkrótce okazać miało, pozwoliła utrzymać w ciągłości badania nad jej właściwościami i uruchomiła serię wielkich odkryć w dziedzinie elektryczności. Wynalazek ten stał się iskrą inspirującą naukowców w Europie i w Ameryce, którzy od tego momentu lawinowo odkrywali kolejne właściwości elektryczności oraz budowali coraz to bardziej wyrafinowane urządzenia do jej produkcji i wykorzystania. Fragment eksperymentu pomorskiego badacza wyglądał zapewne jak przedstawiają  współczesne jemu źródła:

Ewald von Kleist (1700-1748), urodzony w Wicewie (Vietzow, Wutzow) koło Białogardu, a zmarły w Koszalinie, pochodził ze starej pomorskiej rodziny szlacheckiej o  rodowodzie słowiańskim. Pierwsza zachowane w dokumentach wzmianki o tym rodzie pochodzą z lat 1240-1269, dotyczące Conrada Clesta (być może w języku pomorskim było to nazwisko Kleszcz), który służył jako marszałek dworu u księcia Barnima I. W dniu 16 września 1259 Conrad Clest był m.in. świadkiem w wydanym przez księcia Barnima I dokumencie, określającym granice Ziemi Maszewskiej.

Ewald Jürgen von Kleist pracował nad swoim epokowym odkryciem, kiedy był dziekanem katedry kamieńskiej w latach 1722-1747. Wcześniej stanowisko dziekana tej katedry pełniło kilku jego przodków: Przybysław (Pribislav) von Kleist w latach 1535-1539 (w latach 1515-1531 był tam kantorem), Jakob von Kleist 1579-1585 (w latach 1574-1576 zastępcą biskupa, łac. vicedominus), Wilhelm bon Kleist 1629-1636 i Ewald von Kleist 1653-1663, a Matthias von Kleist był tam kustoszem w latach 1636-1637.

Młody Ewald do 15-tego roku życia pobierał nauki prywatne w domu, co było wówczas typowe w rodzinach szlacheckich. W 1715 roku podjął naukę w gimnazjum im. Księżnej Jadwigi (Fürstin-Hedwig Schule) w Szczecinku, ufundowanym przez swoją patronkę w 1640 roku. Była to czwarta najstarsza na Pomorzu świecka szkoła średnia, po gimnazjum w  Szczecinie (Marienstiftsgymnasium) z 1544, w Stralsundzie z 1560 i w Stargardzie (Collegium Groeningianum) z 1631 roku). Poniżej zdjęcie budynku tej ostatniej szkoły z początku XX wieku (ze zbiorów Książnicy Pomorskiej). W latach 1719-1727 rektorem stargardzkiego gimnazjum był Johann Christian Schöttgen (1687-1751), jeden z najwybitniejszych historyków Pomorza. 


Najstarsze w Polsce świeckie gimnazja powstały w Pińczowie w 1550 roku i Krakowie (Kolegium Nowodworskie) z 1586 roku. Najstarsze w Polsce ślady szkoły kościelnej (przy dawnej kolegiacie), założonej w 1180 roku odkryto w Płocku. W XIII wieku było w Polsce już około 30 szkół przy kapitułach katedralnych i kolegiackich, a także parafialne w większych miastach, kształcące głównie księży na potrzeby rozwijających się parafii. Najstarsza szkoła przykościelna w Europie powstała w 597 roku w Canterbury, Anglia. 

Od roku 1718 Ewald von Kleist kontynuował naukę w gimnazjum akademickim w Gdańsku (Athenaei Gedanensis, założonym w 1558 roku). W 1721 roku podjął studia prawnicze na najstarszym w Holandii (i do dzisiaj o wysokiej reputacji światowej) Uniwersytecie w Lejdzie (Leiden).  Po studiach objął stanowisko dziekana katedry kamieńskiej, które po reformacji kościoła było funkcją świecką, administracyjną. Jemu podlegała m.in. szkoła przykatedralna. Mieszkał w dworku uwidocznionym na poniższej kopii ryciny, zaczerpniętej z interesującego artykułu Mariana Klasika "Butelka Kleista - pomost pomiędzy starymi i nowymi czasy", Koszalin7.pl:


O dokonanym w dniu 11.10.1745 roku odkryciu Ewald von Kleist poinformował listem z dnia 4.11.1745 Dr. Johanna Lieberkühna, członka Berlińskiej Akademii Nauk i sekretarza sekcji fizyki tej akademii, a następnie dnia 28-go tego samego miesiąca swojego kolegę z czasów gimnazjum w Gdańsku Pawła Świetlickiego (1699-1756), który pełnił wówczas obowiązki diakona w kościele św. Jana oraz członka Towarzystwa Przyrodniczego w Gdańsku. Studiował on m.in. w Rostocku, gdzie w 1720 roku opublikował (jako współautor) dysertację historyczno-filologiczną "De locis & temporibus precum in ecclesia patriarchali", a po latach spędzonych na innych uniwersytetach (w Niemczech, Anglii, Holandii, Francji i Anglii), na dworach w Soissons i w Londynie, osiadł ponownie w Gdańsku, gdzie wykładał język polski w tamtejszym gimnazjum. 

Na początku grudnia 1745 Ewald von Kleist poinformował listownie także innego członka Berlińskiej Akademii Nauk, prof. Johanna Krügera z Halle, znanego wówczas w Niemczech promotora eksperymentów naukowych. J. Krüger wspomniał o eksperymencie von Kleista w swoim dziele "Historia Ziemi w najstarszych czasach" (Geschichte der Erde in den allerältesten Zeiten), Halle 1746.


Paweł Świetlicki zainteresował wynalazkiem gdańszczanina, Daniela Gralatha (1708-1767), również członka Towarzystwa Przyrodniczego i późniejszego burmistrza Gdańska. Ten wszedł w kontakt z Ewaldem von Kleistem i rozpoczął podobne eksperymenty. Jego badania zakończyły się sukcesem w dniu 5 marca 1746, które zawarł w większym opracowaniu, zatytułowanym "Historia elektryczności" (Geschichte der Electricität), na łamach publikacji "Próby naukowe i ich opisanie przez Towarzystwo Przyrodnicze w Gdańsku" (Versuche und Abhandlungen der naturforschenden Gesellschaft in Danzig), Gdańsk 1747.

Naukowcy z Berlina i Halle odpowiedzieli po kilku miesiącach, że nie udało im się powtórzyć opisanego eksperymentu. Jedynie D. Gralath z Gdańska dokonał tego z sukcesem. Badania przeprowadził w siedzibie Towarzystwa, w Zielonej Bramie. Oto grafika Aegidiusa Dickmanna przedstawiająca Bramę Zieloną nad Motławą z 1617 roku (źródło: Gedanopedia).


I tutaj zaczyna się pasmo nieporozumień i przekłamań w świecie naukowym, które trwają do dzisiaj. Pod koniec stycznia 1746 roku, a więc ponad dwa miesiące po odkryciu dokonanym przez Ewalda von Kleista,  Pieter van Musschenbroek (1692-1761), profesor na Uniwersytecie w Leiden, informuje (nie zachowały się te listy ani ich dokładne daty) francuskich badaczy René de Réaumur'a  i Jean Antoine Nollet'a o dokonanym przez siebie odkryciu podobnego urządzenia, jakie wcześniej zbudował Ewald von Kleist, jednakże bez wspominania, że ktokolwiek inny w tym odkryciu uczestniczył. 

Informacja błyskawicznie rozeszła się w kręgach naukowych Paryża i Londynu. Jean Nollet nazwał butelkę Kleista jako "butelka z Leiden", a ówczesny świat naukowy uznał holenderskiego naukowca jako odkrywcę. Ten prototypowy kondensator w formie butelki był w następnych latach ulepszany przez P. van Musschenbroeka i B. Franklina, a jego schemat przedstawiony jest poniżej.


Dzisiaj pewna część naukowców uznaje von Kleista za pierwotnego autora tego odkrycia, jednak większość uważa że był nim van Musschenbroek, albo że obydwaj badacze doszli do odkrycia równolegle i niezależnie. 

Dokładne przestudiowanie chronologii współczesnych tym wydarzeniom publikacji wskazuje jednoznacznie, że Ewald von Kleist był właściwym odkrywcą, a badacz holenderski zrobił to później, bez pewności czy nie oparł się on już na wynalazku von Kleista. Z uwagi, że szczegóły odkrycia von Kleista znano już przed odkryciem  an Musschenbroeka w Gdańsku, Berlinie i w Halle, nie byłoby czymś nadzwyczajnym, gdyby wieści te dotarły także do Leiden - zwłaszcza że nazwisko von Kleista było już tam znane z okresu studiów (prawniczych), a wspomniany wyżej Johann Lieberkühn, który pierwszy dowiedział się od Ewalda von Kleista o szczegółach jego odkrycia, doktorat swój zrobił także na Uniwersytecie w Leiden. 

Trudno więc w tych okolicznościach uznać, że wynalazek kondensatora przez dwóch naukowców nastąpił "równolegle" - skoro dzieliła ich różnica ponad trzech miesięcy. Jeszcze trudniej zgodzić się z przyjętym bez żadnych przesłanek stwierdzeniem, że odkrycie van Musschenbroeka było "niezależne" od von Kleista, skoro przez trzy miesiące poprzedzające zgłoszenie wynalazku przez tego badacza, szczegóły odkrycia von Kleista krążyły po środowiskach naukowych Europy. Tylko z powodu nie ogłoszenia wynalazku von Kleista przez akademię pruską, a ogłoszenia nie zweryfikowanej jeszcze wówczas deklaracji van Musschenbroeka i "od ręki" ogłoszonej przez akademię francuską i angielską, świat naukowy przyjmuje dzisiaj do wiadomości nie potwierdzony fakt, ale zaledwie hipotezę o "równoległym i niezależnym" wynalazku przez obydwu badaczy. Zagadkowe jest, że o ile znane są konkretne daty korespondencji von Kleista dotyczące jego wynalazku, to nic nie wiadomo o szczegółach korespondencji badacza holenderskiego, informującej o jego odkryciu. Nie jest to niestety odosobniony przykład manipulacji faktami przez środowiska naukowe. Oto rycina uniwersytetu z końca XVI wieku.

 
Jest bardzo charakterystyczne, że Berlińska Akademia Nauk, będąca pod opieką króla Prus Fryderyka II Wielkiego, po nieudanej próbie powtórzenia eksperymentu von Kleista wolała nie narażać swojej reputacji i nie ogłosiła w Europie owoców pracy prowincjonalnego dla nich naukowca z Pomorza tak szybko, jak to zrobiły akademie królewskie w Paryżu i Londynie wobec van Musschenbroeka, nie czekając na weryfikację jego odkrycia. 

Zapomniany Ewald Georg von Kleist (nieoficjalnym imieniem Jürgen nazywała go matka) objął w 1747 roku stanowisko prezesa sądu nadwornego (sąd wyższej instancji, tak zwany Hofgericht) w Koszalinie, a w następnym (11 grudnia) roku zmarł. Po jego grobie nie pozostał żaden ślad. Oto pochodząca zapewne z początków jego powołania w 1720 roku pieczęć tego sądu, (źródło: Książnica Pomorska, Szczecin).

W 1898 roku, w 150-tą rocznicę jego śmierci, Ewald von Massow (ur. 1869 w Białogardzie, zm. 1942 w Berlinie), starosta powiatowy w Kamieniu, wmurowuje w ścianie domu Ewalda von Kleista przy Placu Katedralnym tablicę pamiątkową z następującą dedykacją (źródło: Marian Klasik, portal: ikamien.pl):

"Ku światłej pamięci Dziekana Katedry, Prezydenta Sądu Królewskiego Ewalda Jürgena von Kleista, ur. 10 czerwca 1700, zm. 10 grudnia 1748, który mieszkał 25 lat w tym domu (dawna kuria dziekańska) i w październiku 1745 roku wynalazł butelkę wzmacniającą prąd elektryczny (butelkę Kleista). Ufundowano w Kamieniu 10 grudnia 1898 roku przez wdzięcznych mieszkańców miasta".

W tymże 1898 roku starosta Ewald von Massow, działając w imieniu skarbu państwa, wykupił od parafii dom Ewalda von Kleista, który odtąd służył jako mieszkanie dla kolejnych burmistrzów miasta. Oto pocztówka z domem Kleista z tamtych czasów. 


To nie koniec pecha największego pomorskiego fizyka. Po 1945 roku usunięto tablicę pamiątkową z 1898 roku i jej dalsze losy pozostały niewiadome. Jeszcze na przełomie lat 1970/80-tych w archiwum muzeum katedralnego w Kamieniu znajdowała się oryginalna butelka Kleista i inne, wykonane przez naukowca elementy urządzenia. Do 1945 roku stanowiły one część ekspozycji udostępnionej publiczności. Oto fragment ekspozycji muzealnej Katedry Kamieńskiej sprzed II wojny światowej (źródło: "Baltische Studien", 1938).


Dzisiaj po nich już śladu nie ma i nikt nie wie, co się z tymi cennymi zabytkami stało. Były opinie, że jako przedmioty niesakralne zostały uznane za zbędne i zniszczone lub wyrzucone z katedry. Jednak nie wyrzucone na śmietnik, jak niektórzy sądzili, ale zabrane do Szczecina przez osobę mającą z pewnością świadomość o wysokiej wartości tego zabytku. Prowadzone przez szczecińską policję dochodzenie ustaliło, że został zabrany z Kamienia przez jednego z księży do plebanii św. Jakuba w Szczecinie, gdzie ostatecznie "zaginął" w 2008 roku.

Uderzające jest, że policja nie dysponuje ze strony polskich muzeów, administracji państwowej odpowiedzialnej za ochronę zabytków, ani z instytucji naukowych żadnym zdjęciem zabytku, które byłoby w wykonane w Polsce po 1945 roku. Mówi to dużo o naszym dość lekceważącym podejściu do zabytków kultury materialnej. Wystarczy zauważyć, że w odróżnieniu od języków zachodnio-europejskich, w języku polskim słowo "zabytek" ma mniej konotacji pozytywnych (pamiątka, pomnik, antyk, dobro kultury, relikwia), niż negatywnych, o czym świadczą jego liczne, bliższe lub dalsze synonimy: barachło, antyk, staroć, starocie, grat, rupieć, próchno, klamot, klekot, lichota, lipa, marnota, fajans, śmieć, rzęch, złom, wrak, gruchot, szmelc, dezel, obdrapaniec, przeżytek, relikt, skansen, pozostałość, ruina, starzyzna, szpargał, trup, anachronizm, staroświecczyzna. 

Dla porównania popatrzmy, z czym Anglikom kojarzy się słowo "zabytek" (monument), według słownika synonimów Thesaurus: kamień nagrobny (footstone, gravestone, headstone, ledger, tombstone),  płyta pamiątkowa (marker, slab, tribute), arcydzieło (masterpiece), mauzoleum (mausoleum), kolumna (pillar, column), relikwiarz (shrine), posąg (statue), stela (stele), głaz (stone), tablica pamiątkowa (tablet), grób (tomb), kurhan (cairn), grobowiec symboliczny (cenotaph), uczczenie pamięci (commemoration), budowla (erection, pile), pamiątka (memento, reminder), wielki kamienny pomnik (monolith), obelisk (obelisk), upamiętnienie (record), znak, dowód pamięci (token), wieża, baszta (tower), dowód, świadectwo, świadek (witness), wielkie dzieło (magnum opus). 

Czy ta tak diametralnie różna percepcja znaczenia słowa "zabytek", a zatem i wynikającego z niej stosunku do zabytków wśród Polaków i Anglików, nie wskazuje na jedną z przyczyn relatywnie ubogiego dorobku naszej kultury materialnej, jaki odziedziczyliśmy po przodkach, w zestawieniu nie tylko z Anglią, ale i nawet z Czechami czy Węgrami?

Zachowała się jednakże jedna z kilku archiwalnych, przedwojennych fotografii części aparatury, zwanej łącznie jako butelka Kleista z 1745 roku, najstarszego na świecie kondensatora (źródło: AKG Bildarchiv, Berlin).


Niemal w 250-tą rocznicę jego śmierci aktualni gospodarze miasta przekazali zrujnowany po wojnie dworek miejscowej parafii, mimo że obiekt od ponad wieku był legalną własnością świecką państwa. Przed domkiem postawiono kamienny obelisk, w którym włodarze miasta jak na ironię podkreślają, że odkrycie Ewalda von Kleista było pierwsze na świecie, a jednocześnie pozbawiają się obiektu, w którym tego odkrycia dokonano. Dziś ten niszczejący i nieodnawiany dworek wygląda następująco (źródło: krodo.pl).

 
Dalszą dewastację spowolniłoby założenie przynajmniej rynien. Niestety, pieniędzy starczyło tylko na wygładzenie i poświęcenie kamienia, postawionego przed tym zabytkiem, jakoby szczególnie ważnym dla dziedzictwa kulturowego Polski, bowiem wpisanego jako część kompleksu katedralnego na listę obiektów uznanych przez Prezydenta RP za "pomniki historii", jeżeli cokolwiek miałoby to znaczyć.

Jako rodowity Maszewianin nie mogę nie wspomnieć o jeszcze jednym grzechu popełnionym w parafii św. Jana Chrzciciela w Kamieniu Pomorskim, której podlega katedra, jakim jest dwukrotne pogwałcenie siódmego przykazania Dekalogu. Chodzi o przejęcie w posiadanie przez tą parafię "prawem kaduka" dwóch maszewskich XVII-wiecznych, zabytkowych obrazów - obydwa przedstawiające różne sceny "Modlitwy w Ogrójcu" (niem. "Christ im Garten Gethsemane"), a następnie ich "zagubienie". Obrazy te wpisane zostały w 1957 roku do rejestru zabytków, jako należące do kościoła parafialnego NMP w Maszewie. Wisiały na ścianie nawy północnej świątyni. Oto archiwalna fotografia wyjętego z ram jednego z nich (źródło: Marek Łuczak - "Utracone zabytki sakralne", 2015)


W 1969 roku te cenne malowidła wysłane zostały z Maszewa do Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu w celach konserwacji, ale stamtąd nigdy nie powróciły na swoje miejsce w maszewskim kościele. W 1987 roku znalazły się na kamieńskiej plebani. Policja stwierdziła, że zabytki zaginęły tamże "w nieznanych okolicznościach", pierwszy (na zdjęciu) w latach 1994-2015, drugi w latach 2002-2015. Powalająca jest "niewiedza", kiedy dokładnie obrazy te "zniknęły" ze ścian plebanii kamieńskiej, a podane policji szerokie ramy czasowe tych zdarzeń sprzyjają zatarciu śladów i sprawców kradzieży.

Chętnie bolejemy nad przestępstwami zaborców i najeźdźców, którzy ograbiali nasz majątek narodowy, ale dlaczego u progu XXI wieku nie wołamy głośno i nie pytamy w sprzedajnych "fake" mediach - gdzie jest dziś Wojewódzki Konserwator Zabytków, Diecezjalny Konserwator Zabytków, proboszcz parafii kamieńskiej, gdzie jest odpowiedzialność cywilna (a może karna?) tych instytucji i ich przedstawicieli za powierzone im do nadzoru i opieki mienie kulturowe? Mienie, którego wartość rynkowa znacznie wzrosła po wydanych z kieszeni podatników ciężkich pieniędzy na ich konserwację. Skala tych "zaginięć" jest na tyle duża, że można mówić o niekontrolowanym przez państwo czarnym rynku handlarzy zabytkową sztuką sakralną w Polsce, której docelowymi nabywcami są zapewne najczęściej kolekcjonerzy zza granicy. Jeżeli ktoś ma jakiekolwiek informacje o tych obrazach lub o osobach zamieszanych w ich zniknięcie, proszony jest o zgłoszenie tego na policji. Sprawę prowadzi Komenda Wojewódzka Policji w Szczecinie (sprawa L.dz. WP-1026/15).

Wracajmy do Kleista. Wydawałoby się, że brak nam na Pomorzu placówek kulturalnych, w których młodzież mogłaby lepiej poznawać historię regionu, z zwłaszcza uczyć się z tej historii jak radzić sobie we współczesnym świecie. Dworek Ewalda von Kleista oddany kulturze byłby praw- dziwym, a nie pozornym uznaniem dorobku światowej sławy naukowca z Pomorza. Mogłoby w nim na przykład powstać muzeum kondensatora, tego najstarszego w elektrotechnice, energetyce i elektronice elementu elektronicznego. Myślę nie o magazynie części elektrycznych, ale o placówce nowoczesnej, gdzie młodzież mogłaby rozbudzać zainteresowania fizyką i naukami ścisłymi, śledząc w sposób interaktywny ewolucję technologiczną i dywersyfikację zastosowania kondensatorów. Są one a naszym życiu "wszędzie": w komputerze, telewizorze, aucie, sprzęcie AGD, w samolotach, pociągach, statkach, rakietach ... Wdzięcznym sponsorem mogłyby być na przykład polskie firmy energetyczne, elektroniczne itd. 

Póki co,  wynalazek Kleista, udoskonalony przez Musschenbroeka i Faradaya, możemy oglądać w Narodowym Muzeum Historii Nauki i Medycyny (Museum Boerhave) w Lejdzie, w formie czterech "butelek z Leiden", tworzących baterię.

Odkrycie Ewalda von Kleista wzbudziło na Pomorzu zainteresowanie naukami przyrodniczymi i elektrycznością, wspierane przez miejscową arystokrację. Johann August Donndorff (1754-1837) sporządził w 1781 roku raport w sprawie postępu w badaniach nad elektrycznością, "Sendschreiben an Se. Excellenz, den Herrn Grafen von Borcke zu Stargoordt in Pommern, über einige Gegenstände der Elektricität". Jak widać z tytułu, adresatem sprawozdania był Heinrich Adrian Graf von Borcke (1736-1791) ze Starogardu (koło Reska). Na marginesie, jego ojciec, Adrian Berhard von Borcke (1768-1841) ukończył gimnazjum w Szczecinku, a później uniwersytet w Lipsku i był jednym z najbliższych doradców króla Prus, Fryderyka Wilhelma I.

Proszę maszewskich Czytelników o wybaczenie, że w tym artykule nie będę już pisał o maszewskiej elektrowni, ale bez odkrycia Ewalda von Kleista nie wiadomo, czy eksperyment ten zostałby tak szybko wykonany gdzie indziej na świecie, a zatem o ile lat świat, w tym i Maszewo, dłużej czekałby na energię elektryczną i czy nam, współcześnie żyjącym byłoby dane z niej korzystać w tak znaczącym stopniu, a mi publikować ten post w internecie. 

Post scriptum (2019):

Po bez mała ośmiu latach zbliża się szczęśliwy happy-end (informacja z "Głosu Szczecińskiego z dnia 22 marca 2019).