Drogi Czytelniku, oferuję Ci zbiór podróży w czasie po pomorskiej ziemi. W wojażach tych próbuję odtworzyć zmieniające się w czasie panoramy lub zgoła małe zakątki regionu, nie stroniąc od ukazywania szerszego kontekstu opisywanej historii. Czas i przestrzeń to tylko wymiary naszych peregrynacji, zaś ich celem są ludzie, którzy przed nami żyli w swoich lokalnych pomorskich ojczyznach.

Przez ich ziemie, przyrodę i pozostawioną kulturę materialną wiodą drogi naszych wędrówek tutaj oraz na blogu: "Pradzieje Pomorza
". Bon voyage!

niedziela, 11 września 2011

Jeszcze o rodzinie Fick


Kiedy w poprzednim artykule "Obietnica Angeliki" publikowałem ostatni znany mi ślad rodziny Fick z Maszewa, jakim była pocztówka z motelem "Gasthaus zum Bahnhof" nie spodziewałem się, że będzie można do tej historii coś jeszcze dodać. A jednak! Dzięki niewiarygodnym możliwościom nie tradycyjnej, sklepowej ale internetowej witryny, oglądać ją może nie tyle przechodzień z konkretnej ulicy konkretnego miasta, ile każdy w Polsce i poza nią, kto ma komputer i chce się czegoś dowiedzieć na interesujący go temat. 

W ten oto sposób, rodzina państwa Fick z Niemiec, która natknęła się w internecie na wspomniany artykuł, zechciała się życzliwie podzielić z sympatykami historii Maszewa dalszymi ciekawymi wiadomościami o swojej rodzinie i o naszym mieście. Za to im tutaj bardzo dziękuję.


Dzisiaj możemy zidentyfikować niektóre z osób uwiecznionych na powyższym zbliżeniu pocztówki, opublikowanej w poprzednim artykule. Pocztówka wysłana została 8 stycznia 1923, ale - biorąc pod uwagę wiek wymienionej tutaj trójki dzieci, zdjęcie musiało zostać wykonane wiele lat wcześniej, według mnie około 1912 roku. 

Od prawej strony stoją: żona właściciela motelu Anna Fick (1872-1960), z domu Wittke, urodzona w Friedenshof. Było to gospodarstwo, które dziś nie ma polskiej nazwy, przy starej drodze z Maszewa do Nowogardu, na południowym skraju Jeziora Długiego, zaznaczone na poniższej mapie (Preussische Landesaufnahme 1892, aktualizacje 1929 i 1948). 


Przy matce stoi chłopiec, Karl Fick (1905-1984), urodzony w Maszewie i zmarły w Niemczech, tak jak i dalsze wymienione osoby; dalej, z rękami podpartymi na biodrach, Erich Fick (1895-1950); kolejno trzy osoby nieznane; przy progu drzwi, po prawej stronie stoi Emil Fick (1868-1946), właściciel motelu; Elsa Fick (1898-1989), później po mężu Kühnemuth; Hertha Fick (1901-1973), po zamążpójściu Schreiber; Anna Kroll (służąca); dalej trzy osoby nieznane. Ze szczątków zachowanych dokumentów odnotujmy jeszcze, że pewna Hanna Luise Fick poślubiła w Maszewie około 1884 roku Christiana Friedricha Augusta Kamratha.

Dla porządku wypada wspomnieć jeszcze o rodzinach Fick spoza Maszewa. W Sokolnikach (Falkenberg) urodziła się w 1728 roku Anna Maria Fick, która w 1751 roku wyszłą za mąż za Michaela Kamratha, urodzonego w Sokolnikach w 1720 roku. W 1776 roku Christian Ludwig Fick popoślubił w Jenikowie (Hochen Schönau) Dorothee Sophie Klünder. W niedalekim Redle (Pflugrade), w 1772 roku zmarła Marie Elisabeth Luise Fick, której mężem był rolnik Christian Umland, zmarły w 1794 roku. Tam także, w 1836 roku, urodził się Friedrich Wilhelm Fick. W Redle, w 1863 roku, kiedy był już rolnikiem w pobliskiej wsi Sąpolnica (Zampelhagen), wziął ślub z Emilie Albertine Brummund (urodzona w Redle w 1842). Urodzony w 1892 roku w niedalekim Korytowie (Walsleben) Max Otto Hermann Fick, poległ w 1916 roku, we Francji, w I wojnie światowej.

Rodzina Fick, nie wiadomo jak dalego spokrewniona z Fickami z ziemi maszewskiej, wymieniana jest jako właściciele dawnego pałacu rodu szlacheckiego von Bonin w Górze (Bergen) koło Białogardu, w latach 1837-1862. Oto stara fotografia tego nieistniejącego już zabytku (źródło: Zamki, pałace, dworki).


Emil Fick oraz Richard Fick - ojciec Angeliki, mieli prawdopodobnie wspólnego dziadka, którym był Michael Fick (1801-1871). Emil i Anna Fick pobrali się w maszewskim kościele w 1894 roku. Po ślubie wybudowali dom przy Gollnowerstrasse 22 (prawa część obecnego domu), który po doprowadzeniu do Maszewa linii kolejowej w 1903 roku rozbudowali o lewą część z pokojami hotelowymi. W ogrodzie za domem powstał sad ze 110 drzewami owocowymi. Najstarszy syn Erich, interesujący się małokalibrowym strzelaniem sportowym, zbudował za ogrodem 50-metrową strzelnicę, z której korzystali członkowie "Massower Kleinkaliber-Schützverein". 

Oto ogłoszenie gazetowe gościńca "Zum Bahnhof" (Do Dworca) z 1925 roku.


Ojciec Emil Fick posiadał w zarządzie stację benzynową firmy Aral - Hugo Stinnes GmbH, która usytuowana przed motelem. W owych czasach stacje benzynowe często nie miały jeszcze pawilonu, a jedynie dystrybutory przy krawężniku drogi i zbiornik podziemny.

Przed II wojną światową było w Maszewie sześć stacji benzynowych, w tym cztery na ul. Jedności Narodowej (Gollnower Strasse): oprócz tej u Emila Ficka, trzy dalsze stały na rogu z ul. Leśną (Waldstrasse) - Shell-Käding, na rogu z ul. 22 Lipca (Baustrasse) - BP-Bülke, i na na rogu z ul. Świerczewskiego (Daarzer Strasse) - Esso-Tapper, a także - jak dzisiaj stacja Orlenu, przy ul. Stargardzkiej (Stargarder Strasse) - Shell-Käding-Wiese. Oto zdjęcie tej ostatniej (źródło: Massower Anzeiger).


Młodzież, której wówczas imponował zawód marynarza, rozszyfrowywała nazwę BP jako "Blauer Peter", czy niebieski Piotrek - od flagi "P" w żeglarskim kodzie sygnałowym, a także od koloru benzyny. Benzyna niebieska (niskooktanowa) stosowana była w starszych silnikach o niskim stopniu sprężania.

Stacja Emila Ficka należała do sieci, którą na początku lat 1920-tych założył na całym Pomorzu znany niemiecki przemysłowiec Hugo Stinnes (1870-1924). Kontynuował on  z sukcesem tradycje rodzinne także w przemyśle węglowym (jego dziadek Mathias Stinnes zbudował w Bochum w 1841 pierwszą głębinową kopalnię węgla, od której rozpoczęło się tworzyć "serce" niemieckiego przemysłu - Zagłębie Ruhry), ale również energetycznym oraz w transporcie morskim i rzecznym. Oto fragment wydanego w 1937 roku przewodnika po stacjach benzynowych Pomorza firmy Hugo Stinnes, w której widnieje także maszewska stacja prowadzona przez Emila Ficka.

 
Ciekawostką jest fakt, ze córka tego przedsiębiorcy, Clärenore Stinnes (1901-1990), była pierwszą osobą na świecie która  w latach 1927-1929 (już po śmierci ojca), wraz z dziennikarzem ze Szwecji, objechała samochodem kulę ziemską. Oto jej zdjęcie z samochodem na zamarzniętym Jeziorze Bajkał, tuż przed przejazdem przez jezioro. 


Hugo Stinnes sfinansował budowę pod Berlinem w 1921 pierwszego w Europie toru wyścigowego dla samochodów. Pozwoliło to niemieckiemu przemysłowi samochodowemu testować swoje pojazdy a także, w oparciu o zdobyte przy budowie toru doświadczenia,  rozpocząć budowę pierwszych w Europie autostrad. Dla Maszewian interesujacy jest fakt, że Hugo Stinnes był jednym ze współinwestorów elektrowni "Provinzial-Kraftwerk Massow GmbH". O tej największej w historii Maszewa firmie warto napisać osobny post. Oto na poniższej ilustracji stacji Aral-Stinnes w Szczecinie - Turzynie.

 

Wracajmy do rodziny Fick. Zdolności do interesów Emila Ficka podpowiedziały mu, że w związku ze spodziewaną obsługą przez maszewską kolej wywozu płodów rolnych niezbędna byłaby  waga dla furmanek i ich towarów. Taka wagę zbudował on w pobliżu swojego domu, z jego prawej strony. Korzystali z niej głównie handlarze, którzy skupowali ziemniaki od rolników z okolicznych wsi. Rolnicy korzystali z pośredników, bowiem w jesiennym okresie zbiorów nie mieli czasu na wystawanie w kolejkach przed stacją kolejową. 

Tutaj mała dygresja. Z lat 1960-tych i 70-tych  pamiętam wzburzenie rolników, którzy musieli fatygować się sami do takich kilkusetmetrowych kolejek, kiedy w tym czasie piliła ich robota w polu, bowiem państwo "nie miało głowy" do handlu, a prywatny handlarz był wrogiem publicznym naszej gospodarki socjalistycznej. Słowo handlarz (sugerujące niestosowność bądź nawet nielegalność zawodu) do dzisiaj ma w języku polskim nieracjonalne, pejoratywne znaczenie, zastąpione obecnie przez "handlowiec", chociaż słowo malarz, podobnie powstałe jak handlarz, nie musiano zmieniać na "malowiec", bowiem ten zawód miał szczęście być uznanym za "przyzwoity". Oto jej zdjęcie pochodzące z 1978 roku, które wskazuje że jeszcze wówczas waga była użytkowana.


W czasach, kiedy Polska korzysta z tych samych praw ekonomicznych, które pozwoliły krajom nie tylko zachodniej Europy, ale także innym, będącym  niedawno jeszcze w "trzecim świecie" na szybki postęp gospodarczy (który z zasady musi być szybszy niż społeczny, żeby "było co dzielić") oraz technologiczny warto zatrzymać w pamięci czasy mniej i bardziej odległe po to, aby umieć patrzeć na drogę, którą podążamy (i cele, jakie wybieramy), w dłuższej perspektywie. Szacunek do historii, dbanie o dorobek kultury materialnej, jaki dziedziczymy w miejscach naszego zamieszkania, w "naszych stronach", jest moim zdaniem niezbędny, jeżeli chcemy, aby nasze indywidualne sukcesy życiowe były częścią sukcesu regionu, w którym żyjemy. Oto przykład tego ze średniowiecza pochodzącego wynalazku, z których niektóre są we Francji uznawane za część dziedzictwa narodowego.


Jeżeli dzisiaj korzystamy z dobrodziejstwa (i z negatywnych stron) na przykład mikrofalówki, to warto wiedzieć, że już babcie i prababcie korzystały z wymyślonej pod koniec XIX wieku "mikrofalówki", która wyglądała jak ta na poniższym zdjęciu. Przedstawia ona tak zwany "Grudeofen" albo "Grudeherd", używany w rodzinie państwa Fick, a którego zdjęcie zostało wykonane na tyłach ich byłej posesji w 1978 roku (za zgodą ówczesnego lokatora).


Nie znam polskiej nazwy tego urządzenia, ale nie znalazłem jednoznacznego jego określenia także w języku angielskim lub francuskim. Wydaje mi się, że jest ono charakterystyczne dla Niemiec, gdzie zostało po raz pierwszy opatentowane. Jest to piec z blachy ocynkowanej lub emaliowanej, wyposażony w szuflady, w których tli się opał (miał węglowy, węgiel drzewny, torf), a nad nimi są półki na których stawia się jedzenie do podgrzania. Było to urządzenie bardzo praktyczne aż do połowy XX wieku, kiedy rozpowszechniły się szybkie w działaniu kuchenki elektryczne i gazowe. Ten, nazwijmy go piec kuchenny, raz podgrzany pozwalał podgrzewać potrawy lub utrzymywać je w cieple  przez 24 godziny, przy minimalnej obsłudze i tanich kosztach eksploatacji. Jego zaletą była także możliwość gotowania na parze warzyw i potraw wegetariańskich. Co stało się z tą kuchenką, nie wiem. Jeżeli nie została zniszczona to warto, aby aktualny właściciel docenił ten ciekawy zabytek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz